
Z Radosławem Wąsem, dyrektorem Centrum Edukacji Ekologicznej i Rewitalizacji Jezior w Szczecinku, rozmawia Paweł Czapczyk
Przypomnij, Radku, czytelnikom mA: ile akwariów (i jaki mają litraż) znajduje się obecnie na ekspozycji w waszej Pracowni Akwarystycznej?
Jeżeli chodzi o największe słodkowodne zbiorniki zimnowodne, to obecnie posiadamy cztery akwaria o pojemności 2500 litrów, zbiornik o pojemności 3000 litrów i akwarium o pojemności 6000 litrów. Dodatkowo zainstalowaliśmy akwarium o pojemności 1000 litrów imitujące ekosystem Morza Bałtyckiego oraz dwa znacznie mniejsze akwaria (nazwijmy je narybkowo – pokarmowe), w których trzymamy ryby stanowiące pokarm dla innych ryb lub wykorzystujemy je do podhodowywania narybku.
A trzy lata temu w ramach prowadzonych wspólnie z Magazynem Akwarium warsztatów akwarystycznych udało nam się też założyć pięć „kostek” – każda o pojemności 60 litrów – w których pływają „akwarystyczne klasyki”, czyli płatki, glonojady, makropody i gupiki.
Dodatkowo możemy wspomnieć, że w naszej sali akwariowej mamy zamontowany zbiornik, w którym mieszkają nasze rodzime małże z gatunku skójka zaostrzona, które w ramach systemu SYMBIO skonstruowanego przez firmę PROTE stoją na straży jakości wody, która jest doprowadzona do naszych akwariów. Działa to trochę jak system wczesnego ostrzegania – jeżeli parametry wody ulegną zmianie, małże – jako naturalne filtratory – to wykryją, szybko zamkną swoje skorupy, przestaną pobierać wodę; włącza się wtedy alarm i wiemy, że coś z wodą jest nie tak. System taki działa już w kilkunastu ujęciach wody w Polsce i, wykorzystując naturalne właściwości świata przyrody, pozwala korzystać ludziom z wody o odpowiednich parametrach.
Widzę, że ostatnio zajęliście się również hodowlą planktonu.
Tak, z myślą o produkcji żywego planktonu do karmienia naszych ryb, założyliśmy system działający podobnie jak urządzenia pracujące w wylęgarnictwie ryb. Hodujemy w nim zooplankton, głównie artemię, ale też w jednej z kolumn hodujemy zooplankton słodkowodny – dafnie i oczliki.
Jeżeli chodzi o artemię, to zaczynamy od jaj, a następnie hodujemy osobniki dorastające aż do stadium dorosłości, tak aby uzyskać jaja i cały proces zacząć od nowa. Jest to bardzo dobry sposób na wprowadzenie do diety naszych ryb wartościowego pokarmu, ale też często wykorzystujemy je jako osobniki pokazowe na zajęciach z mikroskopami prowadzonych w naszej placówce.







W zimnowodnych zbiornikach pływają ryby rodzime, ale nie tylko…
Rzeczywiście, mamy kilka gatunków obcych, które, niestety, możemy dzisiaj coraz częściej spotkać w rodzimych ekosystemach – to tołpyga pstra, amur biały i karaś srebrzysty zwany przez wędkarzy „japońcem”. Poza tym mamy jeszcze karpia, pstrąga tęczowego i jeden gatunek jesiotra – sterleta. Akurat obecność tych gatunków wykorzystujemy podczas zajęć z dziećmi, młodzieżą i osobami dorosłymi, podczas których pokazujemy, że zarybianie to nie taka prosta sprawa, nie do każdego zbiornika wodnego mogą trafiać wszystkie gatunki ryb, i że takie działania muszą być poprzedzone rzetelnym monitoringiem ichtiofauny w danym miejscu. A wreszcie to, jaki negatywny wpływ mogą mieć gatunki obce, które zaaklimatyzują się w rodzimych ekosystemach. Ale jednym z naszych „obcych” chwalimy się szczególnie, mianowicie sterletami, których mamy już pokaźne stadko, a to dlatego, że jednym z symboli występujących w herbie Szczecinka jest właśnie przedstawiciel tej królewskiej rodziny ryb. Stąd nie mogło go zabraknąć w naszych akwariach.
Poszczególne osobniki – pstrągi, karpie, jesiotry, szczupaki, sumy osiągają w Centrum spore rozmiary. Co się z nimi potem dzieje?
Tak, zauważyliśmy to, że przyrost masy ciała ryb w akwariach jest niezły, chociaż może nie taki jak w naturalnych warunkach. I jeżeli konkretny osobnik rodzimego gatunku osiąga spore rozmiary, wypuszczamy go do najbliższego jeziora – tak stało się w przypadku suma, albo do Jeziorka Kopernika – łowiska „No kill” w strefie rekreacyjnej jednego ze szczecineckich osiedli, którym się opiekujemy (kwestie zarybieniowe) – tam wypuściliśmy szczupaki (w celu regulacji pogłowia ryb karpiowatych) i tam planujemy wypuścić sterlety (zbiornik jest bezodpływowy, więc nie ma niebezpieczeństwa, że się stamtąd wydostaną).
Oczywiście musimy również pamiętać, że niektóre z mniejszych ryb padają ofiarą większych osobników i dzieje się to też w obrębie tych samych gatunków, chociaż jest to proces kontrolowany przez nas, bo nikt nie chciałby oglądać akwarium, w którym pływa samotny drapieżnik…
A jak pozyskujecie poszczególne osobniki?
Na kilka sposobów. Podstawowym źródłem są zakupy w hodowlach zajmujących się produkcją materiału zarybieniowego. Pojedyncze sztuki pozyskujemy przy okazji pomocy w zarybieniach okolicznych akwenów. Nieocenionym źródłem dostawy nowych ryb są też wędkarze – i to zarówno jeżeli chodzi o ryby, które potem eksponujemy w akwariach, jak i o ryby stanowiące pokarm dla drapieżników. Rozmawiamy również z osobami, które na swoim terenie mają stawy hodowlane, oczka wodne – i stamtąd też mamy dostawę świeżych ryb. Natomiast poza gatunkami żyworodnymi, takimi jak gupiki, nie rozmnażamy ryb sztucznie w akwariach.
Warto wspomnieć w tym miejscu naszą kolejną już przygodę z utrzymaniem sanadacza w akwarium – dotychczas mieliśmy ryby pozyskane od wędkarzy, z hodowli, a nawet z zaprzyjaźnionego Akwarium Gdyńskiego – i niestety na tym się kończyło. Natomiast w zeszłym roku podczas jednego z zarybień Jeziora Trzesiecko, sandaczem właśnie, jego narybkiem, za zgodą podmiotu zarybiającego i kontrolującego, pozyskaliśmy kilkadziesiąt sztuk około dwucentymetrowych maluchów i udało nam się z sporo podrostków tej grupy utrzymać i podhodować do piętnastocentymetrowych małych drapieżników.




Czym i jak często karmicie ryby?
Generalnie staramy się to robić regularnie, ale tak, aby nie przekarmić naszych podopiecznych. Staramy się też mieszać i łączyć różne rodzaje pożywienia – do najważniejszych pokarmów należą rozmaite pasze – i to zarówno tych akwarystyczne (warto wymienić produkty Bio Defence firmy Tropical), jak i hodowlane (pasze z wysokim poziomem białka, tłuszczu – przeznaczone dla konkretnych gatunków: np. pstrągów, jesiotrów czy karpi). Dodatkowo stosujemy mrożone kostki (np. larwy ochotki, wodzenia), do tego żywy zooplankton z własnej hodowli. Drapieżniki oczywiście dostają żywe ryby, na które mogą zapolować, ale warto na koniec wspomnieć o drobno pokrojonej i przepłukanej wątróbce drobiowej, którą jedzą generalnie wszystkie gatunki ryby, jakie mamy w naszych akwariach, nawet te z rodziny karpiowatych. Zauważyliśmy, że jest to bardzo dobre źródło łatwo przyswajalnych mikroelementów, i do tego ogólnie dostępne.
Jeżeli zaś chodzi o częstotliwość, to codziennie jakiś rodzaj pożywienia nasi podopieczni dostają (jednego dnia może być to pasza, drugiego larwy, itd.), wspomniana wyżej wątróbka jest serwowana raz na tydzień, tak jak żywe ryby dla drapieżników.
Które gatunki są dla Was największym wyzwaniem?
Wspomniany sandacz to było wyzwanie. Ryba, którą musieliśmy mieć (i utrzymać) w swoich akwariach i udało się to dopiero za którymś razem. W tym przypadku nauczyliśmy się też jednej rzeczy: że żywa ryba wyciągnięta szybko z dużej głębokości przez wędkarza niekoniecznie przeżyje, nawet jak nie widać na niej okaleczeń i śladów walki. Tak samo ryba pozyskana z hodowli i przeniesiona do innego środowiska też niekoniecznie da sobie radę – i to pomimo tego, że warunki fizykochemiczne wody będą podobne.
W tym kontekście można zrozumieć, dlaczego w ramach zarybień do wody wpuszczane są tak duże ilości narybku.
Trudne w hodowli były też dla nas inne dwa gatunki: sieja i lipień. Jesteśmy właśnie w trakcie hodowania kolejnego pokolenia siei z narybku pozyskanego z hodowli – pamiętajmy, że są to ryby towarzyskie, żyjące w ławicy, zatem trzeba umieścić w zbiorniku przynajmniej kilkanaście sztuk. Jeżeli chodzi o lipienia – obecnie pozyskujemy narybek nowego pokolenia, ponieważ te osobniki, które dotychczas mieliśmy, już niestety posnęły. Z lipieniem jest też jeszcze jeden problem – z moich obserwacji w akwarium i naturze wynika, że lipień hodowany w akwarium nigdy nie będzie miał takich pięknych, żywych, „kardynalskich” kolorów, jak osobnik żyjący w bystrej, zimnej i dobrze natlenionej rzece.
W jednym ze zbiorników pojawiły się miętusy – to chyba nowość w CEEiRJ w Szczecinku?
Tak, rzeczywiście. I tak jak w przypadku sandacza, jest to kolejna próba utrzymania w akwariach. Większe osobniki, pozyskane z hodowli, niestety padły. Więc i w tym przypadku poszliśmy w kierunku kilkucentymetrowego narybku i widzimy na razie efekt pozytywny – maluchy rosną i nabierają masy. A na pewno warto pokazać w akwarium jedynego słodkowodnego przedstawiciela ryb dorszowatych, który kiedyś był gatunkiem powszechnie występującym w naszych rzekach i jeziorach, a dzisiaj spotkać go można coraz rzadziej, więc – jak to mówią – „trzymajmy kciuki”, żeby nam się utrzymał w akwariach i cieszył oko odwiedzających naszą placówkę.
A o jakie jeszcze ryby planujecie w bliższej lub dalszej przyszłości wzbogacić swoją kolekcję?
Do naszego największego akwarium imitującego ekosystem rzeki chcemy wprowadzić certę – gatunek słodkowodnej ryby karpiowatej, która swego czasu występowała dość licznie w naszych rzekach. Niestety w wyniku zabudowy rzek i nadmiernych połowów dzisiaj występuje znacznie rzadziej. To ryba stadna, więc będziemy chcieli zacząć od przynajmniej kilkunastu sztuk narybku. Kolejne wyzwanie to rozwijanie akwarium morskiego, gdzie chcielibyśmy wprowadzić kraba wełnistoszczypcego – kolejny gatunek obcy, pochodzący z Azji, który zaaklimatyzował się w naszych wodach i jest regularnie wyławiany przez rybaków i wędkarzy w Morzu Bałtyckim i w ujściu rzeki Odry, chociaż sygnały o jego złowieniu pochodzą także z jezior w okolicach Człuchowa (woj. pomorskie). W tym przypadku będziemy musieli pamiętać o odpowiednim zabezpieczeniu akwarium od góry, bo jest to niezły wspinacz i uciekinier… A ponadto będziemy starali się „odświeżyć” (brak w akwarium naturalnych warunków do odbycia tarła powoduje, że ryby te nie żyją zbyt długo w takich warunkach) populację pstrągów potokowych i tęczowych, które stanowią bardzo ciekawy obiekt obserwacji w akwarium rzecznym (bardzo łatwo na ich przykładzie pokazać widoczne na pierwszy rzut oka różnice płciowe pomiędzy samcem i samicą czy charakterystyczne ustawianie się pod prąd płynącej wody, która w naszym rzecznym akwarium imitowana jest przez specjalną pompę).
Wasze akwaria cieszą się dużym zainteresowaniem wśród zwiedzających, a zwłaszcza dzieci i młodzieży szkolnej, która przybywa tu na zajęcia. Jakie działania edukacyjne – związane z szeroko pojętą akwarystyką, ichtiologią i ekologią wody prowadzicie w Centrum?
Jeżeli spojrzymy na statystyki, to w roku 2023 Centrum Edukacji Ekologicznej i Rewitalizacji Jezior w Szczecinku odwiedziło ponad 11 tysięcy osób, które wzięły udział w różnego rodzaju zajęciach, warsztatach, wykładach i konferencjach organizowanych przez naszą placówkę. Większość z nich mogła zwiedzić salę akwariową i zapoznać się z żyjącymi w nich gatunkami ryb, w której odwiedziny są często jednym z elementów zajęć o faunie zasiedlającej nasze rodzime ekosystemy wodne, ale nie tylko. Prowadzimy również zajęcia pokazujące piękno hobby, niektórzy powiedzieliby: „obsesji”, jakim jest akwarystyka. Mówimy o roli wody i ekosystemów wodnych w przyrodzie. Pokazujemy zależności pomiędzy ilością i jakością wody i ich wpływem na człowieka; czym się odżywiają ryby i jak powinna wyglądać właściwie zbudowana piramida troficzna w jeziorze. Wskazujemy też na różne niezbyt przemyślane działania człowieka w ekosystemach wodnych, które powodują, że coraz częściej niektóre gatunki ryb oglądamy tylko na obrazku w atlasie, a z tym tematem wiąże się także wiedza o inwazyjnych gatunkach obcych, jakie opanowały nasze rodzime wody. I na koniec warto wspomnieć, że od samego początku w ramach naszej placówki funkcjonuje młodzieżowa szkółka wędkarska „Catch & Release”, gdzie uczymy młodych adeptów wędkarstwa właściwej postawy w stosunku do ryb, które w przyszłości złowią i ogólnie właściwej postawy w stosunku do świata wody. I tutaj też dużym aspektem dydaktycznym jest możliwość przyjrzenia się różnym gatunkom ryb z bliska w naszych akwariach.