Podczas mojej podróży do Chile postanowiłem odwiedzić Aquarium w Santiago, zwłaszcza że w internecie znalazłem informację, że eksponują tam gatunki ryb pływające wokół Wyspy Wielkanocnej. A ponieważ i tam planowałem się udać, motywacja do odwiedzenia obiektu była przeogromna. Niestety, rozczarowanie równie wielkie. Zaskakująco niska, wręcz symboliczna cena za wstęp już budziła pewne podejrzenia. Wielkość obiektu też nie napawała optymizmem, makieta szczerbatego rekina przed wejściem również. Ryby w akwariach morskich były wielkości ryb oferowanych w sklepach akwarystycznych, a ryby pływające w zbiornikach słodkowodnych okazały się mniejsze od tych, które pływają w moich akwariach. Cóż, jeden rekinek oceanarium nie czyni. Zdecydowanie nie polecam wizyty.
Ryby z wód przybrzeżnych Wyspy Wielkanocnej obejrzałem dzień później, w Vina del Mar, w… muzeum. Piękne zasuszone eksponaty prezentowane są w szklanej gablocie. A Muzeum Foncka warto zobaczyć chociażby z uwagi na jedyny moai – monolityczny posąg wykonany przez mieszkańców Wyspy Wielkanocnej z tufu wulkanicznego – stojący na kontynencie. By zobaczyć pozostałe (nie licząc tego w Londynie), trzeba się wybrać na Rapa Nui.