Chów i rozród świecika żółtego, prystelki barwnej i proporczykowca Amieta

Fragment artykułu: Hubert Zientek: Akwarysta na domowej kwarantannie, czyli o podtrzymywaniu hobby w czasach zarazy. Opublikowano drukiem w Magazynie Akwarium nry 3/2020 (181).

| Hodowla ryb akwariowych |

W pierwszym kwartale 2020 roku doszło do błyskawicznego rozprzestrzeniania się zakażenia ludzi koronawirusem (SARS-CoV-2), wywołującym (w sytuacji ekstremalnej) ostrą chorobę zakaźną układu oddechowego (COVID-19). Doprowadziło to do wybuchu światowej pandemii, stanu powszechnego lęku i paniki oraz niemałego chaosu gospodarczego. W wielu krajach wprowadzono m.in. ścisłą kwarantannę obywateli. Co robić, nakaz to nakaz i trzeba się do niego dostosować. Siedząc sobie zatem wygodnie w fotelu w swoim fishroomie i pracując zdalnie, zacząłem się zastanawiać, jak najlepiej wykorzystać ten czas – rzecz jasna, akwarystycznie. Już po chwili postanowiłem, że rozmnożę jednocześnie trzy gatunki ryb, które akurat miałem „pod ręką”.
Mój wybór padł na świecika żółtego (Alestopetersius caudalis), prystelkę barwną (Pristella maxillaris) i proporczykowca Amieta (Fundulopanchax amieti). Miałem akurat dostępne trzy akwaria o pojemności, dwa po 40- i jedno 25 litrów, stojące na wielopoziomowym regale w pokoju. Wszystkie urządziłem mniej więcej podobnie. Najpierw gruntownie je wymyłem i napełniłem wodą pochodzącą w całości z filtra RO. Na dno dałem średnio gruby, wyparzony żwirek, po jednym lub dwa małe korzenie i połówkę łupiny kokosu (dobrze, aby samica miała się gdzie schować w razie zbytniej natarczywości samca, zwłaszcza w przypadku proporczykowców) oraz po kilka sparzonych, zeszłorocznych liści dębowych. Na dnie tu i tam umieściłem po trzy kępy różnych gatunków szybko rosnących mchów, a powierzchnię wody przykryłem dość obficie kłębami rogatka sztywnego. Wszystkie rośliny pochodziły ze zbiornika, w którym nie żyją żadne zwierzęta wodne (nawet ślimaki).