Autorzy

Wojciech Sierakowski

AUTOR MAGAZYNU AKWARIUM

Wojciech Sierakowski

Urodziłem się w roku 1973, a pierwsze rybki oraz akwarium pojawiły się w moim życiu po około 10 latach od tej daty. Zresztą „akwarium” to zbyt dużo powiedziane. Pewnego dnia kolega podarował mi dwa liny, które włożyłem do miski z wodą oraz jeziorowym mułem i hodowałem je na balkonie aż do pierwszych mrozów, a potem wypuściłem do pobliskiego jeziora.

Wojciech Sierakowski
ZooBotanica 2014. Wojciech Sierakowski. Nagroda im. Darka Firleja

Rodzice, widząc moją zasmuconą twarz związaną z pożegnaniem moich podopiecznych, pozwolili mi hodować gupiki w trzylitrowym słoju. Potem tata zafundował mi ciężki i niezbyt estetyczny zielony, ramowy stulitrowy zbiornik. Początek to wiele porażek i niewiele sukcesów. Jednak, gdy z perspektywy czasu patrzę na te sukcesy, to cudem jest to, że w ogóle takie były. Sypałem za dużo pokarmu, bo myślałem, że jedzenie jest najważniejsze w życiu ryb. Nie zwracałem uwagi na parametry wody, jej chemię, ba, nie dokonywałem podmian, ograniczając się do dolewania wody. W takich warunkach jedyne, co było w stanie przeżyć, to najwytrzymalsze ryby żyworodne i danio. Z czasem jednak udało mi się rozmnożyć pielęgnice czy prętniki.

Nadszedł czas kilkuletniej przerwy (część szkoły średniej), ale powrót był dość okazały. Ożeniłem się i zamieszkałem w skromnym, ale własnym mieszkaniu. Brat mojej żony Agnieszki podarował mi 240–litrowy zestaw z filtrami zewnętrznymi, wewnętrznymi, grzałkami z termostatem i profesjonalnym oświetleniem. Studiowałem prawo na Uniwersytecie Szczecińskim i jednocześnie pracowałem. Nawet tak intensywne życie nie przeszkadzało mi realizować mojej pasji. Agnieszka zawsze tolerowała moje hobby, a musiała naprawdę mieć duży zakres cierpliwości, gdyż poza największym zbiornikiem pojawiło się jeszcze w naszym domu kilka kotników, podłużne akwarium długości 70 cm na stoliku pod telewizorem i kotnik na meblach w kuchni.

Wtedy

jednak zacząłem zgłębiać wszystkie akwarystyczne tajniki i do hobby podchodzić jak najbardziej poważnie. Czasem nie było to łatwe, bo aby utrzymać miękką wodę musiałem przywozić wodę destylowaną ze Szczecina, dźwigając po 20 kg do pociągu i z pociągu. Teraz z pewnością jest dużo łatwiej, bo są wyspecjalizowane sklepy oraz nowoczesne i stosunkowo niedrogie urządzenia niezbędne do prawidłowego utrzymania akwarium.

Na początku 2003 roku zmieniałem obsadę w akwarium i tak stałem się miłośnikiem ryb z jeziora Malawi. W Polsce brakuje, niestety, dobrych publikacji na temat tych ryb w języku polskim. Na szczęście istnieje internet i tam zacząłem szukać niezbędnej wiedzy. Na początku nie było to proste, bowiem byłem tzw. modemowcem. Ci, którzy pamiętają te czasy, na pewno dobrze mnie rozumieją, o czym mówię. Trzeba było jak najszybciej odnaleźć stosowną informację i szybko się rozłączać, w przeciwnym wypadku rachunki za telefon były niebotycznie wysokie.

Właśnie dzięki internetowi trafiłem do Klubu „Malawi”, a strona www.klub–malawi.pl to na pewno do dnia dzisiejszego najczęściej odwiedzane przeze mnie miejsce w sieci. Możliwość dzielenia się wiedzą oraz spostrzeżeniami, pokazywanie sobie nawzajem pięknych ryb czy wręcz spotykanie się na imprezach klubowych to niezaprzeczalna wartość. Klub dał mi bardzo dużo i ja sam daję mu, ile mogę, a od niedawna (kwiecień 2013 roku) jestem prezesem tego stowarzyszenia.

Innym przejawem mojej aktywności jest prowadzenie przeze mnie Klubu Akwarystyki przy Choszczeńskim Domu Kultury. Opiekuję się tam grupką młodych adeptów akwarystyki i uczę ich tego, czego sam nie miałem szansy w ich wieku się nauczyć. Niektórzy uczniowie szkół podstawowych i gimnazjum zdążyli dorosnąć w tym projekcie, gdyż klubowiczami są już 6 lat. Grona akwarystów raczej nie zasilą moi dwaj synowie: Bartek (16 lat) preferuje ptaki i ornitologię, a Tristan (12 lat) uczęszcza do klubu, ale jak na razie nie widzę w nim tej pasji, co u mnie; woli raczej spotkania z kolegami niż same ryby.

Wojciech Sierakowski
Przy swoim domowym zbiorniku. Fot. z archiwum Wojciecha Sierakowskiego.

Obecnie

zmieniłem miejsce zamieszkania i, realizując jedno ze swoich marzeń, założyłem akwarium o pojemności 1271 litrów Tęsknię jednak za czasami, kiedy miałem kotniki, bo uważam, że rozmnażanie ryb to sedno akwarystyki. W planach mam jednak postawienie kotników w garażu i wtedy małe pyszczaki znowu będą radować moje oczy. Ostatnim z przejawów realizacji mojej pasji jest publikowanie artykułów na temat moich ulubieńców. Mój debiut w internecie oczywiście zaistniał na stronie klubowej. Z czasem zacząłem publikować w czasopiśmie „Nasze Akwarium”. W roku 2007 rozpocząłem serię publikacji artykułem „Pseudotropheus saulosi”. Wiąże się z tym pewna nie do końca zabawna historia związana z chochlikami drukarskimi. Czekając z zapartym tchem na to, jak będzie wyglądał mój pierwszy artykuł, odebrałem przesyłkę od wydawcy. Otworzyłem kopertę i… mój wyraz twarzy musiał być bardzo wymowny. Autorem mojego artykułu przypadkowo stał się mój przyjaciel z Klubu, Mariusz Suwalski. W redakcji nastąpiła pomyłka i tak przyjaciel, który pomagał mi przy obróbce fotografii, stał się autorem mojego debiutanckiego artykułu.

Obecnie uśmiecham się, gdy wspomnę uchodzący ze mnie entuzjazm i radość, ale, jak się okazało, to były niemiłe dobrego początki. Z powodzeniem publikowałem w czasopiśmie jeszcze wielokrotnie. Nadszedł wreszcie czas na zmiany i od roku 2011 rozpoczął się okres mojej współpracy z „Magazynem Akwarium”, gdzie zadebiutowałem cyklem artykułów „Żywy i kolorowy obraz, czyli pyszczaki z jeziora Malawi w Twoim domu”. Nadal jestem stałym współpracownikiem, a swoje publikacje umieszczam także w czasopismach „Akwarium” i „Zeszyty Akwarystyczne”. Moje fotografie można znaleźć również w książce „Rozmnażanie ryb w akwarium”, którą to w roku 2009 wydał Hubert Zientek. Publikację tę wspierał również konsultacjami, dotyczącymi ryb z jeziora Malawi.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button