ArtykułyWywiady

Światło i wilgoć, czyli serce i płuca terrarium

Z Ricardem Segarrą Sánchezem, aranżerem tropikalnych światów i terrarystą z Hiszpanii, rozmawia Paweł Czapczyk

Paweł Czapczyk: Jakie były początki Twojej pasji terrarystycznej i co sprawiło, ze zająłeś się zakładaniem i aranżowaniem wiwariów?

Ricard Segarra Sánchez: Tak naprawdę początków mojej pasji terrarystycznej należy upatrywać w chwili, kiedy zająłem się zwierzętami terrariowymi, obdarzając miłością zwłaszcza gady. I potem przez piętnaście lat przypatrywałem się życiu najróżniejszych gadów i zajmowałem się rozmaitymi innymi kręgowcami w wiwariach. Zarazem coraz mocniej uświadamiałem sobie, że rzadko kiedy środowisko naturalne zwierząt zostaje w niewoli prawidłowo odtworzone. Właśnie wtedy zapragnąłem odwzorowywać konkretne biotopy, by żywi mieszkańcy dobrze się w terrariach poczuli. I oczywiście  wówczas zainteresowałem się terrariami tropikalnymi, wilgotnymi, poprzerastanymi bujną i soczystą roślinnością.

Jaki jest Twój ulubiony typ wiwarium?

Najbardziej lubię wiwaria wysokie. Najchętniej sięgam po takie, których długość jest o połowę krótsza niż ich wysokość. Często wizualizuję sobie w głowie, jeszcze zanim przystąpię do konkretnych działań aranżacyjnych, takie wertykalne zbiorniki, których odpowiednia wysokość umożliwia potem wsadzenie do środka pni i konarów z występami, na których z kolei świetnie sadzi się bromelie.

Czym się kierujesz podczas aranżacji wnętrza – próbą odtworzenia specyficznego biotopu czy raczej chęcią odwzorowania po prostu pięknego krajobrazu naturalnego?

Zawsze podczas pracy mam przed oczyma bardzo wyraźne obrazy: albo są to brzegi amazońskich rzek, albo gęste lasy deszczowe Kostaryki czy Nikaragui. I jeśli tylko mam po temu okazję, próbuję wspomniane środowiska odwzorować w przygotowywanym akurat terrarium.

Jako elementu konstrukcyjnego i dekoracji często używasz korka. Czego jeszcze? I jakie drewno, korzenie i gałęzie można znaleźć w Twoich aranżacjach?

Żeby zrobić solidną podstawę całej konstrukcji wewnętrznej w terrarium, używam żywicy, do której przekonałem się po wielu latach prób i testów. Łączę ją z korkiem, co daje w efekcie pożądaną teksturę tła i podstawy, a także pozwala zaprojektować i dobrze imitować korzenie i gałęzie drzew, które potem wynurzają się niejako z dna albo wychodzą wprost ze ścian wiwarium.  Stosuję też – jak w swoim największym terrarium o długości 250 cm – naturalne korzenie winorośli właściwej, pochodzącego z obszarów namorzynowych mangrowca oraz korzenie bagienne z Amazonii.

Po jakie podłoże sięgasz czy raczej: jaki substrat stosujesz w zakładanych przez siebie wiwariach?

Wiesz Paweł, wszystko zależy od warunków, które chcę wykreować, i które mają docelowo panować w konkretnym zbiorniku. Jeżeli utrzymujący się wewnątrz mikroklimat ma być bliski środowisku suchemu, na przykład – półpustynnemu, postępuję rzecz jasna inaczej, niż wtedy, kiedy zakładam terrarium wilgotne. Tak czy owak – najważniejsza sprawa w niewielkich wiwariach to każdorazowo warstwa drenażowa, umożliwiająca odprowadzanie nadmiaru wody. W tym celu najczęściej robię w terrarium podwójne dno (jedno prawdziwe, a drugie, dolne – fałszywe). Na samym dole gromadzi się wówczas woda, której można się od razu pozbyć, odprowadzając ją dzięki otworowi odpływowemu. To dolne dno stanowi u mnie drobna, jakby podwieszona, metalowa i nierdzewna krata, wykonana najczęściej z aluminium. Na nią kładę włókno kokosowe lub sprasowaną miazgę kokosową, a w dalszej kolejności moszczę soczyście zielony mech. Można powiedzieć, że ta wierzchnia warstwa podłoża, czyli zieleń mchu rozpościerająca się na całej powierzchni, stanowi mój znak rozpoznawczy. W tak przygotowanym terrarium mogą zamieszkać jaszczurki pokroju gekonów orzęsionych (Correlophus ciliatus). Jeśli jednak szklany dom mają zasiedlić drzewołazy – ściółkuję dno liśćmi dębu. Dodam, że jeśli w dnie terrarium nie ma otworu i pozostaje ono bezodpływowe – stosuję keramzyt jako warstwę drenażową. Dzięki drobnooczkowej siatce metalowej nie łączy się on i nie miesza z włóknem kokosowym.

Twoimi ulubionymi roślinami naczyniowymi są…

Wskażę przedstawicieli dwóch rodzajów, których po prostu uwielbiam, i bez których nie wyobrażam sobie terrariów z żywymi, a rozrastającymi się roślinami. Pierwszy rodzaj stanowi fitonia. Gatunki reprezentujące tę grupę mogą tworzyć piękny i zróżnicowany kolorystycznie kontrast dla zieleni mchów. Natomiast drugą szczególnie przeze mnie lubianą rośliną jest neoregelia Fireball. Co tu dużo mówić: ta roślina to trwała, odporna i spektakularna ozdoba każdego  terrarium.

Bez neoregelii i innych roślin bromeliowatych nie ma co, Twoim zdaniem, zakładać wertykalnych terrariów imitujących biotop lasów deszczowych?

Chyba tak. Uważam, że bromeliowate stanowią podstawę każdej tropikalnej obsady roślinnej w wilgotnych zbiornikach odwołujących się do siedlisk Ameryki Środkowej czy Ameryki Południowej.

Już o tym mówiliśmy, ale czy mógłbyś postawić „kropkę nad i” i powiedzieć: co daje zastosowanie mchów w wystroju terrarium i konkretnie jakich rodzajów używasz?

Mógłbym żartobliwie odpowiedzieć, że właśnie dla nacieszenia swych oczu widokiem rozrastających się mchów zakładam terraria. Bo ilekroć mam taką możliwość i okazuje się ona korzystna dla hodowanych zwierząt – mchy niepodzielnie zaczynają królować w moich zbiornikach. Zazwyczaj wykorzystuję dwa mchy z klasy Andreopsida i podklasy Bryidae. One zawsze doskonale przystosowują się do warunków środowiskowych panujących w wiwariach. W dodatku końcowy efekt wizualny z ich udziałem jest niezrównany.

Jaki typ światła lub jaki system oświetleniowy preferujesz w zastosowaniu do współczesnej terrarystyki?

W ciągu tych lat, kiedy zakładałem terraria i zbierałem najróżniejsze doświadczenia, jasne się dla mnie stało, że sercem wszystkich oszklonych tropikalnych oranżerii domowych jest światło. I że nigdy nie staniemy się posiadaczami spektakularnego, budzącego zachwyt wśród znajomych wiwarium, jeśli nie zapewnimy naszym roślinom silnego i wydajnego oświetlenia. Z czasem zacząłem sam praktykować na tym polu i obecnie sprzedaję własne systemy oświetleniowe innym.

Zazwyczaj używam pasków LED, które są bardzo wygodne w użyciu i łatwe w instalacji; a co więcej dają wystarczający zakres światła nawet jak na potrzeby wymagających gatunków roślin – efekt bywa zaiste zaskakujący. I tylko podczas wielkich wystaw i ekspozycji oraz naprawdę dużych realizacji terrarystycznych używam specjalnych podwieszanych i wielowatowych paneli o dużej mocy.

Czy każde duże terrarium wilgotne powinno mieć zainstalowany system samoczynnego zraszania?

Owszem. Jeśli oświetlenie uznamy za serce wiwarium, to wilgotność w nim panującą (za sprawą spryskiwaczy) musimy nazwać jego płucami. I jeżeli chcemy z powodzeniem uprawiać mech oraz inne rośliny wilgociolubne (bromelie, paprocie, fitonie…), musimy utrzymywać środowisko wysoce nasycone parą wodną. Ja zawsze stosuję albo systemy zraszania, albo zamgławiacze, rozpylające wodę w postaci mikroskopijnych drobin.

A jaką rolę w aranżacji terrarium i zarazem zapewnieniu odpowiedniej wilgotności powietrza odgrywają wodospady, strumienie i małe oczka wodne?

Osobiście nie przepadam za stosowaniem fontann, wodospadów czy cieków wodnych w terrariach. Nie jestem też szczególnym zwolennikiem oczek wodnych, w których tworzą się zastoiny i gromadzi się stara woda. Woda w paludariach jest oczywiście naturalnym siedliskiem różnych płazów, ale też domem i wylęgarnią bakterii…

Co było Twoją ostatnią pracą?

Był nią cały frogroom, czyli „pokój dla żab”. Składał się on z dwudziestu jeden szklanych terrariów tropikalnych przeznaczonych dla drzewołazów i małych gekonów. W pokoju panowała całkowita dobowa kontrola temperatury (została zainstalowana klimatyzacja), wszystkie wiwaria miały zamontowane systemy zraszania zakończone dyszami, które podłączone były do zbiornika z samoczynnie napełniającą się wodą osmotyczną. Całości dopełniało paskowane oświetlenie LED oraz automatyczne odpływy w dnach, skonstruowane po to, by zbiornikom nie groziło przelanie.

Z jakiego terrarium jesteś najbardziej dumny i co obecnie stanowi dla Ciebie największe wyzwanie?

Odpowiem tak: każde nowe wiwarium, przed którym staję i potem je aranżuję, jakiejkolwiek by ono nie było wielkości, jest dla mnie każdorazowo wyzwaniem. Zawsze pojawiają się bowiem jakieś problemy konstrukcyjne i aranżacyjne, które należy rozwiązać. Dzięki temu wciąż się uczę i nigdy się nie nudzę, bo każdy zbiornik w ostateczności okazuje się nieco inny od poprzedniego, a jego oddanie do użytku zawsze jest dla mnie i sprawdzianem, i wyzwaniem.

Jednak, z drugiej strony, muszę Ci wyznać, że aranżacja zbiornika o wymiarach 250 x 80 x 100 cm okazała się dla mnie nieporównywalna z niczym poprzednim. Bo dotychczas wszystkie czynności wykonywałem niejako wewnątrz szklanych ścianek, a w tym przypadku zmuszony byłem na przykład tło wykonywać w częściach i stopniowo je potem w osobnych modułach umieszczać w środku. Tak – to było zatem największe wyzwanie i dało mi najwięcej do myślenia.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sprawdź również
Close
Back to top button