Artykuły

Paweł Czapczyk: Harmonia i minimalizm, czyli oczko wodne w stylu japońskim

OCZKO WODNE

Harmonia i minimalizm, czyli oczko wodne w stylu japońskim

Ogród japoński. Artykuł: tekst i fot. Paweł Czapczyk

Kiedy jesienią ubiegłego roku od znajomego, który para się projektowaniem oczek wodnych, usłyszałem, że w Polsce są trzy, a może tylko dwa ogrody japońskie warte uwagi, zaś najpiękniejszy jest ten w Jarkowie nieopodal Lewina Kłodzkiego, od razu zapragnąłem go na własne oczy zobaczyć. Okazja nadarzyła się niespełna rok później: akurat wtedy, kiedy urlop spędzałem z rodziną w Górach Stołowych…

Do Jarkowa najlepiej dojechać z Kudowy-Zdroju. Trafić tam łatwo, zabłądzić nie pozwalają nam bowiem ustawione w newralgicznych miejscach rozjazdów bilbordy i drogowskazy. Po zakupieniu niedrogiego biletu wstępu i przejściu furtki od razu znajdujemy się w strefie z innego świata, delikatnie chwyceni za serce aranżacyjnymi szczegółami i całymi krajobrazami wywiedzionymi wprost z minimalistycznej sztuki projektowania. Sztuka ta powstała w zgodzie z filozofią buddyjską oczywiście w Kraju Kwitnącej Wiśni, a ma na uwadze fakt, że głębokiej harmonii wszechświata można doznać, skupiając się na konkrecie.

Pomysłodawcą i twórcą ogrodu utrzymanego w tym tradycyjnym stylu japońskim jest Edward Majcher: od 1980 roku, którą to datę uznaje się za moment założycielski, w zgodzie z precyzyjnymi regułami azjatyckiej estetyki, stale on swój ogród upiększał i cierpliwie rozwijał. W 2000 roku jego pracę uhonorował miesięcznik „Ogrody”. Pełni uznania dla pasji i pomysłów właściciela, który wcale nie korzystał z pomocy i dotacji z zewnątrz, okazali się też goście z ambasady Japonii oraz, stopniowo, coraz liczniej odwiedzający to miejsce turyści z całego świata. Obecnie Ogród Japoński w Jarkowie zalicza się do ścisłej czołówki europejskiej i jest „polską perełką” wśród międzynarodowych placówek tego rodzaju.

Kolejne godziny

możemy tu zatem spędzać na kontemplacji i zachwycie wśród leniwie snujących się strumyczków, szumiących wodospadów, niewielkich studzienek z wodą oraz sadzawek lub stawków z pływającymi w nich karpiami koi. Woda pochodzi tu z naturalnego cieku i prawdziwego źródła.

Ale odpocząć da się też na schodkach pośród zmyślnie zestawionych mchów z paprociami czy odpowiednio nasadzonych roślin naczyniowych. Osobnymi względami zwiedzających cieszą się drzewka bonsai i gustownie przystrzyżone egzotyczne iglaki o wygiętych i skręconych pniach, a także przepełnione symbolicznym i kulturowym kontekstem i znaczeniem kamienne minipagody i smoki.

Ostatecznie również sztuka dobierania i układania kamieni „na sucho” nie została w ogrodzie potraktowana po macoszemu i „hardscapingowe” aranżacje nie zawiodą tych, którzy mają szczególnie wyczulony zmysł geometrii i potrafią patrzeć na fragmenty głazów z Ziemi Kłodzkiej, tworzących teraz w swym nowym miejscu przeznaczenia zgoła inną jakość, jak na okruchy wieczności.

Jednak dla mnie osobiście największym fenomenem pozostaje fakt, że na tak ograniczonej przestrzeni (1000 metrów kwadratowych!) udało się właścicielowi wykreować aż tyle zacisznych zakamarków z kaskadami i oczkami, w których perli się woda. Ta woda, która wciąż płynąc, pozostaje przecież niezmienna. I która  – jak trafnie zauważyli już mędrcy starożytni – oznacza  życie.

Opublikowano drukiem w Magazynie Akwarium nr 5/2018 (171).

Chcę zamówić prenumeratę
Chcę zamówić ten numer

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button