Z Adamem Golikiem, aquascaperem, rozmawia Paweł Czapczyk
Przypomnij, proszę, czytelnikom mA – od ilu lat jesteś w branży akwarystycznej i kiedy rozpoczęła się Twoja przygoda z aquascapingiem?
Przede wszystkim witam serdecznie wszystkich „aquazakręconych”, maniaków i sympatyków naszego wspaniałego hobby. Tego hobby, jakim jest akwarystyka w każdym wydaniu: począwszy od małego szklanego baniaczka aż po wielkie realizacje biotopowe, aquascapingowe, środowiskowe itp.
Co do odpowiedzi na twoje pytanie: w branży jestem od dzieciństwa, wyłączając kilkuletnią przerwę na pracę w gastronomii, gdzie byłem szefem kuchni i doradcą kulinarnym (pracując miesięcznie po 400 godzin – dziś jest to nie do uwierzenia). Wtedy akwarystyka leżała w kącie, czekając na swój wybuch i powrót emocji, co wydarzyło się po obejrzeniu prac Takashiego Amano w roku 2000 z haczykiem. Wtedy właśnie nastąpił mój wielki powrót do akwarystyki: zacząłem tworzyć, eksperymentować z wodą i jej środowiskiem. Wzięło mnie na całego, a że ziarenko padło na urodzajny grunt, to każda kolejna praca była lepsza, bardziej przemyślana i piękniejsza w ocenie klientów.
Zakładałem nanoakwaria w szalonym tempie – mój rekord z tamtych lat to 73 zbiorniki, zaaranżowane i oddane do użytku w jednym roku.
Czy miewasz dziś chwile znużenia, zwątpienia?
Cóż, człowiek zaczyna się starzeć. Chociaż wewnętrznie cały czas czuję się jak dwudziestoparolatek, który jest dalej chętny i ciekawy odkrywania świata.
Mówisz o zwątpieniu? Zawsze są lepsze czy gorsze dni, na co wpływ ma strata rodzica, przyjaciół, pojawienie się realnych życiowych problemów itd. Oczywiście wiele rzeczy może wpłynąć na zachwianie naszych emocji, oddziaływać na zachowania, ale jeśli masz przed sobą dobrze sprecyzowaną i czystą w przekazie misję tworzenia wspaniałych zbiorników akwariowych, nic nie jest w stanie cię zatrzymać. Nawet największe kłody rzucane pod nogi, a takie też – uwierz mi – były.
Skąd wciąż czerpiesz inspiracje?
Kiedyś zapewne trudniej było zdobyć cokolwiek – i to zarówno zdjęcia, informacje, jak i wybrać się w daleką podróż. Teraz, w dobie internetu, inspiracji i ogólnodostępnych podróży nawet na koniec świata nie brakuje.
Zaczynając od własnego podwórka: nad Dunajcem, Rabą, Mszanką, Czarnym Dunajcem i Białym Dunajcem czy Białką Tatrzańską, a kończąc na rzekach w Norwegii czy Bośni i Hercegowinie zawieszenie wzroku nad kawałkiem natury rodzi w głowie niekończące się inspiracje na kolejne szkiełko. Tak więc przeżyć i pomysłów na kolejne wspaniałe akwarium jest bez liku. Ograniczenia wynikają czasem z lokalizacji, czasu, miejsca i funduszy. Ale cierpliwość popłaca i przedstawienie projektu, a potem spokojna dyskusja z klientem zawsze przynoszą pozytywny efekt.
Jesteś jednym z nielicznych w Polsce aquascaperów, a może nawet jedynym, który stara się łączyć tzw. styl naturalny z akwarystyką biotopową, a przynajmniej środowiskową.
Powiem Ci, że bardzo lubię różnorodność. Nie boję się używać materiałów, które inni aquascaperzy z założenia odrzucają lub twierdzą, że na pewno nie spełnią ich oczekiwań.
U mnie natura i wszystkie żywe organizmy stawiane są zawsze na priorytetowym miejscu. Jeżeli brak ci miejsca na akwarium z paletkami lub stworzenie w domu „małego Malawi” – nie rób rybom krzywdy. Wykreuj inny podwodny świat. Zaaranżuj może fajnego „holendra” lub nanoakwarium w ścianie (o pojemności do 100 litrów).
Z reguły zwierzęta wodne i aquascaping to dwie różne rzeczy, trzeba o tym pamiętać, bo łatwo można się na tym „przejechać”, tak jak na dwutlenku węgla.
Czy podchodząc do nowych projektów, masz na uwadze trwałość zakładanych zbiorników?
Zacznę od tego, że szczerze nienawidzę nowych akwariów. Jeśli ktoś na samym początku nie ma cierpliwości i nie rozumie, że zbiornik musi dojrzewać, bo tak mu architekt obiecał, pokazując architekt – i że wszystko od razu świetnie się zaprezentuje, a ryby harmonijnie będą pływać w prawo – to niech lepiej nie myśli o zakładaniu akwarium. Ten ktoś nie zdaje sobie w ogóle sprawy, ile pracy będzie trzeba włożyć już na początku w jego zbiornik.
Lubię piękne i dojrzałe akwaria, gdzie współistnienie ryb, roślin czy korali tworzy harmonijną całość i efekt wow. Ale na to trzeba poczekać. A wtedy zostaniemy nagrodzeni, gdyż piękno natury jest bezcenne.
Serce czasem jednak płacze, gdy widzi się, w jakich warunkach ludzie trzymają nie tylko podwodne organizmy. Powiem dosadnie: lepiej czasem spuścić wodę, niż brnąć w to dalej.
Coraz częściej zakładasz akwaria morskie. Czym przede wszystkim różni się „styl morski” od „stylu słodkowodnego”?
Akwaria morskie przeżywały swój wielki boom kilka lat temu, przy czym obecnie są nadal są bardzo popularne. Jednak utrzymanie i czas przynależny poważnie potraktowanej inwestycji tego typu nie zawsze współgra z czasem i kosztami, jakie chce ponieść właściciel takiego akwarium.
Co do różnicy między obydwoma typami zbiorników – to powiem, że nie zawsze słodkowodne akwarium aquascapingowe musi być tańsze od morskiego. Ilość i jakość użytych materiałów i osprzętu potrafi bowiem niejedną i niejednego zadziwić przy zakładaniu zbiornika w stylu naturalnym.
W jakim materiale dekoracyjnym najlepiej Ci się ostatnio pracuje?
Materiał musi być przede wszystkim bezpieczny dla ryb, roślin, koralowców czy skorupiaków. A wybór konkretnego materiału zależy przede wszystkim od zasobności portfela klienta i samego projektu. Im większy i bardziej złożony czy rozbudowany projekt, tym więcej użytych materiałów, przy czym nie zawsze musi być na przykład proste akwarium filmowe, jak w słynnym obrazie Macieja Ślesickiego z Bogusławem Lindą, gdzie pływały praktycznie same pielęgnice (pyszczaki) z Afryki.
Jeżeli chodzi o dekoracje, to osobiście kocham czarną lawę, skały Dragon Stone (ze względu na fakt, że nie wpływają one na parametry wody), uwielbiam też drewno Iron Wood i korzenie Drift Wood, a jak zatęsknię za akwarium z dawnych lat, to sięgam po korzenie polskich drzew liściastych – zawsze je mam pod ręką.
Czy zawsze sięgasz po sprawdzone marki i produkty, czy zdarza Ci się używać materiałów i sprzętów „po taniości”?
Jeśli akwarium ma być dla klienta, to zawsze sięgam po materiały premium przez duże „P”. Nigdy nie używam dekoracji i technicznego osprzętowania gorszego sortu.
Czy życzenia klientów bywają zaskakujące?
Pawle, każdorazowo wsłuchuję się w głos inwestora, i z uwagą staram się podchodzić do pomysłu samego zainteresowanego. Ale często jestem zmuszony prostować ich zapędy bądź urojone oczekiwania architektów. Dlaczego? Bo w niektórych przypadkach świadomość posiadania akwarium nie idzie u nich w parze z rozsądkiem, wiedzą i doświadczeniem. A najważniejszy w naszym hobby jest dobrostan zwierząt i świadomość, że projekt jakiegoś wyrafinowanego aranżu nie może się kłócić z możliwością dobrej opieki nad podwodnym życiem, za które odpowiadamy. To, że kupisz akwarium, nie zrobi z ciebie od razu akwarysty. Trzeba dokonywać świadomych wyborów i w gryźć się w temat.
Czy były przypadki, kiedy odmówiłeś realizacji zamówienia?
Podam kilka przypadków najbardziej niedorzecznych pomysłów, których realizacji się nie podjąłem: akwarium usytuowane bezpośrednio nad rozpalonym kominkiem, akwarium ustawione na kółkach i wyjeżdżające spod wyspy kuchennej, na której codziennie odbywa się gotowanie dla czworga dzieci, akwarium wiszące pod sufitem czy akwarium ustawione w domu, w którym właściciel pojawia się raz na pół roku. Widzisz więc, że czasem ludzie mają dziwne i zaskakujące pomysły, a w dobie dostępności wszystkiego – z jednej strony, a z drugiej – wzrastającej zamożności pewnych grup społecznych, a nawet zdobytych fortun w przypadku nielicznych – niektórym wydaje się, że można zrealizować wszystko. Otóż: nie można!
A jakie wyzwania widzisz przed akwarystyką w nadchodzącym czasie?
Wyzwaniem może okazać się rosnący brak cierpliwości i niezdawanie sobie sprawy, że pomysłowi na założenie zbiornika musi towarzyszyć świadomość, czym jest opieka nad zamkniętym w szkle „żywym organizmem”. Trzeba też sobie jasno określić cel posiadania akwarium, czy mamy na nie czas itd. itp. Dziękuję tobie, Pawle, za rozmowę, a wszystkich czytelników i pasjonatów zapraszam na mojego Instagrama, Facebooka (tam codziennie się dużo dzieje. Można też do mnie śmiało dzwonić. Czas niekończącej się opowieści akwariowej trwa i pewnie już tak zostanie do końca moich dni.