
Z założycielami firmy Aquael, Bogumiłą i Januszem Jankiewiczami, rozmawia Paweł Czapczyk
Spotykamy się z okazji bardzo ważnego zarówno dla Państwa, jak i dla całej akwarystyki jubileuszu, a mianowicie 40-lecia istnienia firmy Aquael. Jak to się w ogóle zaczęło? Jakie były początki Waszej firmy? I kto wymyślił nazwę?
Janusz Jankiewicz: Przyznaję, bez owijania w bawełnę, że to ja wymyśliłem nazwę. Akurat stałem na przejeździe kolejowym nieopodal naszego starego zakładu i ta nazwa wpadła mi do głowy: „aqua” to wiadomo – woda, a „el” to elektromechanika. Wówczas zbliżaliśmy się do Zachodu, który był nieco mitycznym obiektem naszych pragnień i panowała moda na obco brzmiące nazwy rodzimych firm. Bogusi się od razu ta nazwa spodobała.
Który to był rok?
Bogumiła Jankiewicz: Na pewno nie 1984, bo wtedy funkcjonował jeszcze „Warsztat Elektromechaniczny Złota Rybka”.Tak się początkowo nazywaliśmy.
Janusz Jankiewicz: Z pewnością były to lata osiemdziesiąte, czyli dzisiejsza nazwa firmy powstała jeszcze przed rokiem 1990.
Zaprzyjaźniony z Państwem Waldemar Jastrzębski, czyli nestor polskiej akwarystyki…
Bogumiła Jankiewicz: Człowiek – legenda…
Tak jest: legenda! Otóż Waldemar wspominał mi kiedyś, że odwiedzając Was w mieszkaniu, obserwował, jak pracowaliście nad prototypem brzęczyka…
Bogumiła Jankiewicz: To nie był prototyp! To była już prawdziwa produkcja – na stole w kuchni. Mieszkaliśmy na piątym piętrze w wynajmowanym mieszkaniu na Pradze, w bloku bez windy. Tam też rekrutowałam pierwszego pracownika, który pracuje u nas do dziś, Andrzeja Zakrzewskiego. Takie były początki firmy Aquael.
A ile wówczas brzęczyków produkowaliście?
Bogumiła Jankiewicz: Mogę powiedzieć jedynie o pierwszym dniu montażu w listopadzie 1984 roku. Przypomnę, że podzespoły tworzyliśmy na stole kuchennym w naszym mieszkaniu przy Wileńskiej, a w pierwszym małym warsztaciku, słynnej „Bonanzie” mieszczącej się przy ulicy Hołubcowej, wszystko ostatecznie skręcaliśmy i montowaliśmy – silniczki, kable, słynne pudełeczka. I po sprawdzeniu działania okazało się, że tego pierwszego dnia wyprodukowaliśmy 30 sztuk pompek. Jacy byliśmy szczęśliwi! Od razu zaczęliśmy snuć wielkie plany. Pomyślałam, że jeśli przez trzydzieści dni w miesiącu będziemy tak wydajnie pracować, to wystarczy nam na przeżycie całego roku, tylko trzeba będzie jeszcze brzęczyki sprzedawać. Takie były wówczas nasze marzenia, taki mieliśmy biznesplan.
Czy ten biznesplan zakładał – choćby w przybliżonym wymiarze – taką wizję przyszłości firmy, taką rzeczywistość branżową, w jakiej znaleźliście się teraz?
Bogumiła Jankiewicz: A broń Boże! Wie Pan, z firmą Aquael jest jak z rodziną. Planowaliśmy troje dzieci, a mamy dziesięcioro.
Janusz Jankiewicz: Z marzeniami jest tak, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Na początku chcieliśmy mieć produkt, który się będzie dobrze sprzedawał i dorówna urządzeniom z Zachodu. Potem, kiedy już znaleźliśmy się ze swoją ofertą w Europie, zobaczyliśmy, jak firmy zachodnie funkcjonują. I przekonaliśmy się, że nasze marzenia na rozwój są jak najbardziej realne. Zresztą w ostatnich latach zachodnie firmy w dużej mierze pouciekały do Chin i straciły rynek. W tym roku na targach Interzoo w Norymberdze ze smutkiem na przykład patrzyliśmy, jak niektóre największe firmy, stanowiące dla nas kiedyś niedościgłą konkurencję, uosabiające cywilizację zachodnią, albo nie pojawiły się wcale, albo pojawiły się kątem u kogoś innego.
A w czym Państwo upatrujecie obecny kryzys branży akwarystycznej? Czy wpływ na to miała pandemia? Czy może najbardziej znaczący jest fakt, że pasjonatów akwarystyki, miłośników i praktyków naszego hobby jest dziś mniej, niż było kiedyś?
Janusz Jankiewicz: Oczywiście, dzieci i młodzież mniej dziś siedzą przed akwariami, a więcej przed smartfonami, iPadami i komputerami…
Bogumiła Jankiewicz: Ale też akwarystyka wciąż zmienia swoje oblicze. Jeśli kiedyś rozwijała się głównie dzięki prawdziwym pasjonatom i hobbystom, wykonującym całokształt prac przy zbiorniku, pielęgnującym zwierzęta i rośliny, to obecnie bardziej stała się ona rodzajem wyposażenia wnętrz, elementem designu, estetycznym ozdobnikiem. Właściciel takiego „nowoczesnego” akwarium inaczej je traktuje i niekoniecznie sam się nim opiekuje czy je osobiście serwisuje.
Janusz Jankiewicz: Dodam, że pewna widoczna zapaść na rynku europejskich producentów dla akwarystyki spowodowana jest konkurencją chińską. Chińczycy wchodzą po prostu z cenami niższymi i zdobywają rynek.
Bogumiła Jankiewicz: Dochodzą do tego firmy, które są wprawdzie stąd, ale pod szyldem miejscowej marki wszystko produkują w Chinach. Wiele rzeczy u nas drożeje, wzrastają ceny energii i paliwa. Trochę nas nawet przerażają niektóre elementy Europejskiego Zielonego Ładu, kwestie raportowania śladu węglowego itp., podczas gdy Chińczyków to nie obowiązuje i utrzymują szalenie niskie ceny – w Europie nikogo na to nie stać. Póki co się jednak nie poddajemy. I się nie poddamy. I obecnie – jako Aquael – sprzedajemy coraz więcej za granicę.
Przez czterdzieści lat swego istnienia Aquael stał się absolutnie globalną marką. Od heroicznych czasów owego pierwszego brzęczyka zmieniło się niemal wszystko i dziś klient znajdzie w Waszej ofercie, co tylko zechce: od kompletnych zestawów akwariowych, po najdrobniejsze detale i gadżety do obsługi zbiornika. Ze swymi produktami docieracie do ponad stu krajów na świecie na sześciu kontynentach.
Janusz Jankiewicz: Tylko Antarktydy jeszcze nie zdobyliśmy!
To prawda. A który z kierunków eksportowych, jaki rynek zbytu jest obecnie Waszym celem?
Bogumiła Jankiewicz: Tragiczna sytuacja związana z wojną w Ukrainie bardzo zredukowała nam możliwości i kierunki związane z Europą Wschodnią. Nie chcieliśmy zwalniać ludzi, lecz utrzymać i rozwijać produkcję. Staraliśmy się wobec tego wzmóc eksport do Ameryki, gdzie w głównych sieciach zoologicznych i wielkopowierzchniowych sklepach akwarystyka pozostaje silnie obecna. Natomiast na naszym kontynencie rządzą pies i kot, zaś akwarystyka w sklepach coraz częściej jedynie gości. I udało nam się z sukcesem dotrzeć do wielkich sieci w Stanach Zjednoczonych, a ostatnio w Meksyku.
Które z Waszych produktów uznajecie za szczególnie udane i topowe z obecnej oferty, a które darzycie szczególnym sentymentem z przeszłości? I co planujecie na przyszłość? Pytania kieruję w pierwszej kolejności do Pana Janusza – jako głównego projektanta, konstruktora i wizjonera.
Janusz Jankiewicz: Ze starszych naszych produktów nie sposób nie wspomnieć o filtrach wewnętrznych typu Fan, które mają już co najmniej kilkanaście lat, lecz kilkakrotnie były już modernizowane. Z kolei z nowości muszę wymienić zewnętrzny filtr kubełkowy Hypermax. To bądź co bądź najdroższy filtr na świecie – przynajmniej z tych seryjnie produkowanych – a się sprzedaje. Ostatnio dołożyliśmy do niego sterowanie przy pomocy smartfona i dalej będziemy go rozwijać. Pyta Pan o trendy, o plany na przyszłość – w zasadzie wszystko w swojej ofercie mamy, poszczególne produkty będziemy zatem udoskonalać, wprowadzając kontrolę przez internet, sterowanie konkretnymi urządzeniami przy pomocy smartfona. Kolejne urządzenia komunikować się będą dzięki Bluetooth, co tylko nieznacznie wpłynie na ich cenę, a stanowić będzie z pewnością duże udogodnienie dla użytkowników.
Bogumiła Jankiewicz: Z filtrami to w ogóle była ciekawa historia. Na pierwsze targi, na których się wystawialiśmy, w Łodzi, nasz filtr Pat Mini był przygotowywany w szalonym pośpiechu. Ale zdążyliśmy w ostatniej chwili i pierwszego klienta przyprowadziłam do naszego stoiska, ciągnąc go dosłownie za rękaw. On się trochę opierał, ale w końcu dał się skusić. Podpisaliśmy kontrakt na trzy lata i tak zaczęła się nasza przygoda z eksportem. Filtry te, początkowo pod nazwą Euro Filter, sprzedawaliśmy na rynek niemiecki. Zapakowane w pudełka z opisem w języku niemieckim, zapewniły nam po raz pierwszy rozpoznawalność za naszą zachodnią granicą.
Spośród licznych polskich i międzynarodowych nagród i wyróżnień, jakie otrzymaliście w ciągu minionych lat, które cenicie sobie najbardziej?
Bogumiła Jankiewicz: Pochwalę się, że w ostatnim konkursie na targach Global Pet Expo w Orlando na Florydzie nasz Hypermax i inne produkty bluetoothowe zaprezentowane w zestawie akwariowym UltraScape Set Diamond zajęły drugie miejsce. W konkursie tym nie głosują wystawcy, a tylko i wyłącznie zwiedzający.
Ale, szczerze mówiąc, nie spodziewałam się od Pana takiego pytania, bo przecież my do nagród nie przywiązujemy jakiejś szczególnej wagi.
To pytanie musiało jednak paść, tak dużo nagród Państwo otrzymaliście…
Bogumiła Jankiewicz: Ale my tak szybko żyjemy, że za długo nie cieszymy się wyróżnieniami czy nagrodami.
Powiedzcie w takim razie, jak wygląda obecnie Wasz typowy dzień pracy. Pani Bogusiu?
Bogumiła Jankiewicz: Ja spędzam więcej czasu w Warszawie – w przeciwieństwie do męża, który co tydzień musi być w Suwałkach w zakładzie produkcyjnym, gdzie bije serce firmy. Oczywiście mamy obecnie zespół bardzo zdolnych konstruktorów i mąż już sam wszystkiego nie wymyśla. Tak czy inaczej, przychodzę do pracy, do siedziby firmy, zwykle o dziesiątej, po ogarnięciu spraw domowych, i uczestniczę w licznych spotkaniach, które po lockdownie odbywają się zwykle w trybie zdalnym. Bywa, że wychodzę z biura o dwudziestej albo i później, czyli mam tak zwany nienormowany czas pracy.
Janusz Jankiewicz: W jednym tygodniu jestem przez dwa dni w Warszawie, a w następnym przez trzy albo cztery. Zazwyczaj w poniedziałek od rana do wieczora jestem w Suwałkach, a bardzo pracowite wtorki spędzam z reguły w Warszawie. Mamy tu wtedy dużo poumawianych spotkań, cyklicznych, sprawozdawczo-decyzyjnych. We wtorek wieczorem wyjeżdżam do Prudnika, gdzie od wczesnego ranka jestem w zakładzie Diversy, a potem około godziny trzynastej zjawiam się w Częstochowie w firmie Amiplay, w której siedzimy do wieczora. Następne dwa dni spędzam w Warszawie. Jest co robić, ale ja to lubię.
W ciągu czterdziestu lat swego istnienia Aquael stał się absolutnie globalną marką. Ile osób obecnie zatrudniacie?
Janusz Jankiewicz: Między 550 a 600 osób, tak mniej więcej. Zazwyczaj latem liczba pracowników jest nieco mniejsza, a kiedy nadchodzi sezon akwarystyczny – od jesieni do wiosny – zatrudniamy więcej osób. No i oprócz tego jeszcze są sklepy, które co prawda działają w systemie ajencyjnym, więc nie są to nasi pracownicy sensu stricto, ale wchodzą w skład organizacji.
Oprócz nagród, o których wspomnieliśmy, choć za bardzo nie chcieliście Państwo o nich mówić, Aquael także kreuje rozmaite wydarzenia, będąc patronem i sponsorem rozmaitych imprez, wydarzeń akwarystycznych, konkursów. Chciałbym przy tej okazji zapytać, czy jakiś rodzaj akwarystyki jest Państwu szczególnie bliski?
Bogumiła Jankiewicz: Bez wątpienia aquascaping jest dla mnie czymś, co będę zawsze darzyć wielką sympatią. Ten nurt akwarystyki najbardziej mi się podoba. I w tym kontekście cieszę się, że pojawiliśmy się na rynku amerykańskim: obserwujemy tam niestety zatrzęsienie sztucznych roślin czy sztucznych skał i naszą misją jest przekazanie tamtejszym akwarystom, że człowiek niczego nie potrzebuje tak bardzo, jak bliskości z naturą. To chcemy promować i to nam się podoba. Wracając na chwilę do promowanych wydarzeń, chciałabym zapowiedzieć, że z okazji naszego 40-lecia planujemy kolejną edycję konkursu wiedzy akwarystycznej Primus Inter Pares. Szczegóły będziemy podawać niedługo.
Siedzimy jednak na tle akwarium morskiego, nie mogę więc nie zapytać o akwarystykę morską.
Bogumiła Jankiewicz: Muszę przyznać, że jeśli chodzi o akwarystykę morską, zabrakło u nas może nie tyle serca, co osoby, fachowca, który naprawdę by się na tym znał. Ale, jak już mówiliśmy, planów wciąż mamy sporo i jest w nich także miejsce na rozwój akwarystyki morskiej właśnie.
Janusz Jankiewicz: Dodam, że choć nie jest to dla nas najważniejsza dziedzina, jeśli chodzi o produkcję i o sprzedaż, to z prawdziwą przyjemnością siadam naprzeciw naszego zbiornika i obserwuję życie w jego wnętrzu.
Bogumiła Jankiewicz: A ja jeszcze dodam, że w zasadzie każde akwarium temu służy – ma nas dobrze nastrajać, uspokajać.
Dobrze, że Państwo o tym mówicie, bo przecież współcześnie coraz częściej mówi się o akwarystyce jako formie terapii. Amerykanie wiele pisali o leczeniu dzięki naszemu hobby wojennych traum u żołnierzy powracających z Iraku czy u osób naznaczonych traumą wieku dziecięcego.
Bogumiła Jankiewicz: Poruszył Pan bardzo ważny temat. Od dłuższego czasu słyszy się o tym, że brakuje psychologów i terapeutów dla dzieci i młodzieży zmagającej się z problemami psychicznymi, uzależnieniami – choćby od urządzeń elektronicznych, a także z depresją po pandemii, myślę więc o tym, by zapoczątkować jakiś program, który by bazował na badaniach amerykańskich. Chciałabym, by coraz poważniej mówiło się u nas o tym, że akwarystyka nie tylko uczy systematyczności czy wrażliwości na piękno, nie tylko jest formą edukacji, ale też działa terapeutycznie. To coś, co pomaga dziecku wyciszyć się, uspokoić, zająć czymś pożytecznym.
Dodajmy, że jest to też nauka koncentracji, uwagi i odpowiedzialności, oczywiście jeśli ktoś w sposób odpowiedni takiego malucha wdroży i zainteresuje tematem. A jaką macie Państwo wizję akwarystyki przyszłości? Jak to może wyglądać za lat pięć, piętnaście, dwadzieścia?
Janusz Jankiewicz: Odpowiem krótko: nie mam pojęcia. Świat zmienia się tak szybko, że trudno cokolwiek planować. Oczywiście nie będę ukrywał, że mam nadzieję, iż to będzie dalej trwało i dalej będzie służyło ludziom, pomagało im. Ale czy tak będzie… Łatwiej chyba powiedzieć, że bez wątpienia wciąż ewoluować będzie oprzyrządowanie. Sterowanie przez internet stanie się codziennością. Ale to tylko takie techniczne ułatwienie, nic więcej. By nie zabrzmieć pesymistycznie, powiem jednak, że jestem tradycjonalistą, konserwatystą i mam nadzieję, że zostanie tak, jak jest.
Bogumiła Jankiewicz: Ja też myślę, że w porę wszyscy się opamiętamy i zrozumiemy, że świat się nie kończy w telefonie i że wirtualne akwarium nigdy nie zastąpi tego prawdziwego. Wierzę, że wszyscy dostrzegą dobrodziejstwo płynące z rozwijania pasji, hobby. Zachwyt nowoczesnością minie, jak mija każda moda. Ufam, że miłości do akwarystyki nie da się zaprzepaścić. Z pewnością jako Aquael będziemy starali się podtrzymywać i przekonywać ludzi do tego, co niesie ze sobą to hobby.
Ale akwarystyka to tylko jedna z wartościowych pasji. Wspomnieć powinniśmy też o terrarystyce, którą rozwija nasza marka Diversa, czy o tych, którzy opiekują się psami i kotami (i tym idzie w sukurs Amiplay). Powszechnie wiadomo, że podczas pandemii w sposób znaczący wzrosła liczba osób, która zdecydowała się na posiadanie w domu psa czy kota. Oczywiście nie chcielibyśmy, by domowe zwierzaki zastępowały ludziom dzieci, ale nie mamy nic przeciwko temu, by ludzie byli szczęśliwymi posiadaczami psa czy kota.
Janusz Jankiewicz: Planujmy wszystkie te pasje połączyć i zaoferować klientom jedną wspólną platformę zakupową. Wiemy bowiem, jak ważna jest taka organizacja sprzedaży, by każdy klient mógł z łatwością obejrzeć i zamówić odpowiadające mu produkty. Obok profesjonalnych akcesoriów dla psów i kotów oferowanych przez Amiplay mamy też markę Comfy, produkującą legowiska, kości, gryzaki, zabawki, transportery, toalety dla kotów, klatki dla małych zwierząt. Idąc z duchem czasu, uruchomiliśmy proekologiczną linię produktów z recyklingu, czyli z surowców pozyskiwanych wtórnie.
Bogumiła Jankiewicz: Mając własne sklepy, jasno widzimy, jak duży udział w rynku ma właśnie dział psio-koci. I dodam, że ponieważ zależy nam nie tylko na dobrym sprzęcie, ale też na dobrostanie domowych pupili, stworzyliśmy markę Comfy Appetit, oferującą bardzo dobrej jakości karmy dla psa i kota.
Ponieważ Magazyn Akwarium ma również dział poświęcony terrarystyce, wrócę jeszcze do marki Diversa, która produkuje przecież świetnej jakości terraria i akcesoria terrarystyczne.
Bogumiła Jankiewicz: Ale dodajmy, że Diversa to także akwaria produkowane na zamówienie. Klient zamawia zbiornik nie tylko odpowiednich rozmiarów, ale też odpowiedniej grubości szkła i z wybraną indywidualnie szafką.
Jak tak Państwa słucham, trudno oprzeć się wrażeniu, że Wy tę swoją robotę po prostu kochacie. I z tej miłości to wszystko…
Janusz Jankiewicz: Wie pan, był nawet moment, gdy dzieci były trochę zazdrosne o firmę, uważając, że to nasze ukochane jedenaste dziecko.
Bogumiła Jankiewicz: Najmłodsze, najbardziej rozpieszczane dziecko…
Janusz Jankiewicz: O, wręcz przeciwnie! Najstarsze! Ale kochane. W pewnym momencie stanęła u nas w domu na stole puszka i gdy tylko ktoś zaczął mówić źle o firmie, musiał wrzucić monetę.
Bogumiła Jankiewicz: Pięć złotych za złe słowo.
Janusz Jankiewicz: Ale, mówiąc poważnie, firma to jedno, rodzina to drugie. Wiadomo, że rodzina jest najważniejsza. Nie ma co dyskutować na ten temat. Szkoda tylko, że te nasze kochane dzieci wcale za bardzo nie chcą z nami pracować.
Bogumiła Jankiewicz: Może i chcą, tylko je to przerasta, bo to jest jednak trudne – pracować z rodzicami.
Janusz Jankiewicz: Aby jednak zapewnić trwałość i odpowiedzialne zarządzanie firmy, założyliśmy fundację rodzinną.
Bogumiła Jankiewicz: Firma rodzinna, fundacja rodzinna po to została właśnie stworzona przez ustawodawcę, by chronić biznes w rodzinie. I mamy nadzieję, że nam to też w jakiś sposób pomoże. Że to, co stworzyliśmy od zera, nie zostanie roztrwonione czy jakkolwiek zaprzepaszczone. Że wypracowane zostaną mądre zasady współpracy, współegzystowania wielu osób.
Ale pewnie każde z dzieci myśli też o usamodzielnieniu się, o stworzeniu czegoś własnego.
Bogumiła Jankiewicz: To prawda. Oni wszyscy są bardzo ambitni. Każdy marzy o jakichś swoich biznesach, tworzą od zera. Ola z sukcesem piecze wyśmienite ciasta i rozpieszcza podniebienia najlepszymi tortami, między innymi weselnymi. Bodzio stworzył sieć restauracji Bobi Burger. Co prawda czas pandemii bardzo zachwiał życiem restauratorów i do teraz nie jest im łatwo, ale mam nadzieję, że się podźwignie i podoła. No i trzymamy kciuki za resztę, żeby dostrzegli w Aquaelu nie tylko ogrom pracy, ale też coś, co daje satysfakcję. Daje satysfakcję nam, więc może ją dawać również im.
Janusz Jankiewicz: A jeśli nie dzieci, to nie zapominajmy, że mamy sześcioro wnuków. Na dniach będzie siódmy [Od redakcji: rozmowę prowadziliśmy w lipcu, a na początku sierpnia urodził się Franio].
Bogumiła Jankiewicz: I trzymamy kciuki za następne.
Janusz Jankiewicz: Nawet już dzisiaj mogłoby się urodzić…