Wspomnienie o Darku Firleju
… wszystko jest w porządku …
Śmierć jest niczym.
To tak, jak gdybym wymknął się do sąsiedniego pokoju … Jestem wciąż sobą i ty jesteś sobą. Czymkolwiek dla siebie byliśmy, tym nadal jesteśmy.
Nazywaj mnie moim dawnym imieniem, mów do mnie tak, jak zawsze … Nie zmieniaj tonu, nie przybieraj na siłę poważnej i smutnej miny. Śmiej się tak, jak zawsze śmialiśmy się z żartów, które bawiły nas oboje. Módl się, uśmiechaj, myśl o mnie.
… niech moje imię zawsze będzie wymawiane zwyczajnie, bez śladu cienia. Życie znaczy to samo, co zawsze znaczyło. I jest takie samo, jak było dotąd; istnieje nieprzerwana ciągłość. Dlaczego miałbym zniknąć z twojego serca, skoro zniknąłem tylko z oczu? Czekam na ciebie, aż przyjdzie twój czas. Jestem gdzieś bardzo blisko, pamiętaj. W sąsiednim pokoju lub tuż za rogiem.
Wszystko jest w porządku …
(fragment listu Elżbiety Zaleskiej-Książek do siostry Darka Firleja – Renaty Banachowicz – przekazany w dniu pogrzebu; za: Henry Scott Holland)
18 lutego Darek skończył 46 lat. Dziwne to były urodziny, rozpaczliwie smutne. Przeżył jeszcze trzy dni … To był drugi nowotwór w życiu Darka. Pierwszy przeżył i pokonał, mając zaledwie 27 lat. Wtedy lekarze w Polsce dawali mu dwa tygodnie życia, ale poza nowoczesną medycyną (operacja w Singapurze) uratowała go młodość . „Ja wtedy w ogóle nie wyobrażałem sobie, że mógłbym umrzeć” – powiedział mi kiedyś.
Przeżyłam z Darkiem ostatnie 7 lat, ale dzięki temu, że był tak niezwykłym gawędziarzem mogę napisać parę słów również o wcześniejszych etapach jego życia. Nie będę opowiadać patetycznie ani wzniośle, bo Darek nie był ani wzniosły, ani patetyczny. W moich oczach był współczesnym wagantem o dwoistej naturze. O sobie powiedział mi raz: „jestem trochę żulem, trochę inteligentem”. Tak było. Z jednej strony – wrażliwy poeta, malarz, muzyk, szalony podróżnik uwielbiający naturę, roztańczony chłopiec, z drugiej – realista, odpowiedzialny mąż i ojciec, poszukujący filozof.
Dzieciństwo
Darek zawsze opowiadał o dziecięcych latach z wielką radością. Zwykle mamy w sobie jakieś wyniesione z dzieciństwa zadry, w każdym razie prawie każdy ma. Darek był dzieckiem szczęśliwym, kochanym łobuziakiem uwielbiającym przygody i zabawę. Był dumny z tego, że już w wieku 7 miesięcy wyskoczył z łóżka i złamał obojczyk. Mówił nawet, że to pamięta :). W każdym razie matka nie miała łatwo, bo ciągle siniaki i skaleczenia, czasem poważne. Wychował się w domu rodzinnym w warszawskich Włochach. Pływać nauczył się w tutejszych stawach.
Chciałbym być artystą
Jak każdy nastolatek zastanawiałem się swego czasu kim chciałbym zostać w życiu. Oczywiście to pytanie pojawia się dużo wcześniej w życiu człowieka…..tak mniej więcej w wieku pięciu lat, kiedy ktoś na rodzinnej imprezie zadaje Ci pytanie: „A ty kim będziesz, jak będziesz duży?”. Dzieci z ciągotami do sadyzmu i zemsty odpowiadają często, że dentystą. W czasach, kiedy ja byłem dzieckiem najczęściej spotykanymi odpowiedziami były: strażak (u chłopców ze skłonnościami do ognia i brawury), indianin (u chłopców ze skłonnościami do brawury i przebierania się w kolorowe ciuszki swojej siostry), kierowcą (u chłopców ze skłonnościami do brawury i problemem alkoholowym w domu), kominiarzem (u chłopców ze skłonnością do bycia po ciemnej stronie mocy) oraz księdzem (u chłopców, którzy wszystkiego się bali). Ja miałem trudności z odpowiedzią, bo wszystkie czynniki odpowiedzialne za tą odpowiedź były w moim życiu obecne i równomiernie rozłożone. Odpowiadałem więc zgodnie z chwilowym nastrojem lub wymijająco „nie wiem” i wchodziłem pod stół, gdzie oglądałem buty gości i zaglądałem ciotce pod spódnicę.
Jednak w wieku lat 17 pytanie to zadałem sobie już sam całkiem świadomie i okazało się, że odpowiedź zaskoczyła nawet mnie. Okazało się, że chcę zostać artystą. Artystą malarzem. Po namyśle doszedłem do wniosku, że nie jest to takie dziwne, bo przez całą szkołę podstawową byłem najlepszy w klasie z ….matematyki, a kiedy odpowiadałem sobie na to pytanie chodziłem do liceum matematycznego i byłem w klasie eksperymentalnej o podwyższonym poziomie matematyki. Miałem potem sporo związanych z tym kłopotów na różnego rodzaju studiach, które krótkotrwale….testowałem. Mimo, że do dziś maluję obrazy, malarzem się nie czuję, choć jedyną pracą dyplomową, jaką w życiu zrobiłem (z udanym skutkiem) był cykl 4 obrazów pod tytułem „Etapy życia człowieka”. Choć trzeba przyznać, że rysować umiałem od dziecka, a jedyny zgrzyt w moim wrodzonym talencie plastycznym pojawił się w przedszkolu w grupie starszaków. O matematyce nie miałem jeszcze wtedy zielonego pojęcia, ale rysowałem najlepiej ze wszystkich dzieci. Z jakiejś patriotycznej okazji powierzono mi zadanie namalowania syrenki warszawskiej w celu umieszczenia tego dzieła na ściennej gazetce przedszkola. Zacząłem od góry i szło jak po maśle. Mieczyk, głowa, ręka….Mały zgrzyt powstał, kiedy zacząłem rysować cycek z profilu. Przedszkolanka, ni to sugerując, ni to pytając powiedziała „A może namaluj większą tarczę?”. OK. Nie ma sprawy. Prawdziwy problem zaczął się później. Za cholerę nie mogłem namalować ogona. Po prostu zaciąłem się i nie było na mnie siły. W końcu się poryczałem i rysunek dokończył kolega, który machnął ogon bez większych problemów. Rysunek zawisł na ściennej gazetce podpisany dwoma nazwiskami. To traumatyczne przeżycie pozostawiło w mojej świadomości trzy rzeczy: niechęć do wernisaży, niechęć do brania prac zleconych i przeświadczenie, że kobieta od pasa w dół nie powinna mieć ogona. Strach pomyśleć co zostało mi w podświadomości.
Wielką miłością dzieciństwa Darka była jego cioteczna siostra Renata. Wychowywali się razem i razem bawili się w czasach młodości. Mówił, że się z nią ożeni. Ta miłość przetrwała do końca.
Młodość
Młodość to przede wszystkim Liceum im. Gottwalda (dzisiejszy „Staszic”). Darek chodził do szkoły średniej o dwa lata dłużej. Oblał dwa razy i z tego faktu również był bardzo dumny. Mawiał, że w ten sposób przysporzył sobie więcej przyjaciół (w sumie trzy klasy) niż normalnie ma przeciętny człowiek i przedłużył najlepsze lata młodości. Całe długie godziny spędziliśmy na opowiadaniu sobie o tych „młodych latach”. I choć osobiście poznałam niewielu, to mogę powiedzieć, że trochę znam braci Frejlaków, Sobiesiaka, Jacka Weppo i innych. Po pogrzebie Darka rozpoznałam grupkę chłopców stojącą pod cmentarzem – tak myślę, że to byli oni (niektórych kojarzę ze zdjęć) – licealiści już trochę bardziej smutni niż kiedyś. Mam nadzieję, że poszli potem na wódkę i że Darek tam był …
Liceum to również pasja do gry na harmonijce ustnej, bluesa i jazzu. Najlepiej opowie o tym Darek:
Dostałem od ojca harmonijkę ustną. Wrócił z pracy na zachodzie i dał mi taki dziwny prezent. Nie umiałem grać, ale prezent mi się spodobał. Zacząłem dmuchać. Na początku oczywiście koszmar, ale powolutku wydobyłem z tego maleństwa melodię. W tym czasie intensywnie słuchałem bluesa, więc zacząłem grać z płytami. I nagle poczułem tego bluesa, a harmonijka zaczęła się mnie słuchać. I wtedy właśnie, gdzieś w szatni liceum Gottwalda rżnąłem soczyście coś z BB Kinga. W drzwiach szatni stanęły jakieś długowłose draby i mi się przyglądały. Przerwałem, i przestraszyłem się, że gwizdną mi harmonijkę. Wtedy był to nieosiągalny rarytas (Hohner). Graj dalej – powiedzieli. Gdy skończyłem spytali: Chcesz grać w kapeli? Zatkało mnie. Wiedziałem, że są z czwartej klasy, a ja z pierwszej. To był dla mnie zaszczyt, którego nie mogłem odmówić. OK.- powiedzieli – po lekcjach pójdziemy do parku przy politechnice i spróbujemy razem. Jasne – odpowiedziałem. Zanim poszliśmy do parku wstąpiliśmy do sklepu i kupiliśmy po jednym winie na głowę. Robiłem dobrą minę do złej gry, bo wcześniej nie piłem, ale pomyślałem: A co mi tam, jeśli mam grać w zespole….No i zagrało nam się dobrze….Dwie gitary, ja na harmonijce i perkusista walił pałeczkami w ławkę i śmietnik. Stwierdzili, że absolutnie się nadaję i z tej okazji…grzdul…grzdul….I potem grało się jeszcze lepiej….Do domu wracałem tramwajem i poczułem, że tramwaj mi ucieka. W domu powiedziałem, że miałem trzy klasówki i jestem koszmarnie zmęczony – muszę iść spać. Rodzice się nie zorientowali. Puściłem pawia na dywan swojego pokoju, ale udało mi się go posprzątać.
Graliśmy razem przez niecałe dwa lata. Każda próba, to beczka piwa. Zagraliśmy jeden koncert w stodole i cała historia tego koncertu polega na tym, że był to wspólny koncert z zespołem „Perfekt”, który wkrótce stał się numerem jeden w Polsce. My – nie. Właśnie wtedy usłyszałem po raz pierwszy „ Niewiele ci mogę dać”. Nie zrobiło to na mnie wrażenia, ale zawsze potem, przez wiele lat, kiedy słyszałem ten utwór miałem przed oczami ten koncert.
Po liceum było jeszcze policealne Studium Reklamy w Mińsku Mazowieckim. Tu Darek miał przyjaciela – Kwestora. Lubił mi o nim opowiadać i nawet napisał o tym trochę, ale ze względu na niecenzuralne słowa, opowiadanie nie nadaje się do publikacji.
Potem był wyjazd do Wiednia i ślub z pierwszą żoną Kasminą. Z tego okresu wspomnienia są bardzo różne, niestety często zakrapiane alkoholem. Ale był to też czas twórczego rozkwitu. Darek uczęszczał jako wolny słuchacz do wiedeńskiej akademii sztuk pięknych, dużo malował, tworzył kolaże. Wszystkie te prace niestety zostały w Wiedniu w wynajmowanym wówczas mieszkaniu u przyjaciółki Firlejów. Nie skończyło się dobrze. Rozwód i zaraz potem pierwszy nowotwór.
Po operacji w Singapurze i leczeniu w Polsce Darek dochodził do siebie na Dolnym Śląsku. Z tego okresu pamiętam wiele wspomnień i opowiadań związanych ze środowiskiem artystycznym Chocianowa. Powstało kilka obrazów.
Potem osiedlił się pod Płockiem w Wincentowie i ożenił z drugą żoną Wiesią. Z tego związku narodziła się jego ukochana córeczka Sabinka.
Sztuka, poezja, kobiety…
Darek był utalentowany wszechstronnie. Miał umysł humanisty i matematyka jednocześnie. To zdarza się niezwykle rzadko. Mógł uprawiać każdy rodzaj sztuki, ale ponieważ człowiek ma ograniczoną ilość czasu, wybrał malarstwo, poezję, fotografię.
Artysta
Wczesnym latem, tak na początku czerwcaLiryczny ból mnie przewiercaW środku lata, pod koniec lipcaZagrałbym coś na skrzypcachCo miesiąc efektownie się rozczulęBez problemu w ogóleW chłodne dni między kwietniem a marcemMalarstwo tworzę małym palcemW styczniu, na mrozie, bez problemuMogę wyrzeźbić WenusI choć już wiek nie ten i zdrowie nie toTo jest się tym poetą2005-07-03 Warszawa
I jeszcze jeden wiersz o kobietach:
Kobiety
Fotografie
Fotografie Darka można oglądać w naszym Magazynie. Ta pasja rozwinęła się najpóźniej i Darek twierdził, że dopiero się uczy. Miał wiele podziwu dla prac Jacka Klonowicza, Adama Adamskiego czy Magdaleny Kwolek-Mirek. Na pewno jego zmysł plastyczny i estetyczne wyrafinowanie zaowocowałyby jeszcze wieloma unikalnymi pracami, gdyby miał więcej czasu…
Podróże
Magazyn
Pod koniec 2001 roku powstał Magazyn Akwarium. Początkowo była to duża Redakcja zatrudniająca osiem osób. Pismo wydawano z wielkim rozmachem (nakład 50000 egz.). Magazyn był Jego pasją, ale i karą. Włożył w niego ogromne pieniądze i stracił je. Na początku pismo sprzedawało się świetnie, ale i tak nie zarabiało na siebie. To było do końca ogromne obciążenie i dylemat: jak robić to, co się kocha i całymi latami ponosić finansowe straty. Bardzo nas zawsze śmieszyły wypowiedzi pojawiające się na forach internetowych, jaką to ogromną kasę zarabiają wydawcy. Magazyn zdecydowanie był najbardziej kosztownym hobby Darka. Ale jest też Jego namacalnym osiągnięciem i to wystarczający powód, aby kontynuować tę pracę.
Rodzina
Darek był bardzo dobrym ojcem, ale szczególne więzi łączyły go z dziećmi przysposobionymi, zwłaszcza z Pauliną – córką drugiej żony, którą wychowywał kilka lat. Chyba właśnie dlatego, że w naturze Darka było tak dużo z nastolatka, te relacje ze starszymi dziećmi były tak niezwykłe. Z moimi dziećmi – nastolatkami było podobnie. Pokochały go od razu i był ich najlepszym przyjacielem.
Drugi związek Darka również nie przetrwał próby.
Po rozstaniu z żoną Darek wyjechał do Malezji i w tym czasie się poznaliśmy (2003) – przez GG. Rozmawialiśmy tak przez komunikator pół roku i kiedy przyjechał do Polski w maju w 2004, związaliśmy się już na dobre i złe.
W marcu 2005 urodził się nasz synek – Filip. Zamieszkaliśmy w Polsce, choć Darek przez te kilka lat wiele podróżował. Pół roku przebywał w Australii.
W 2010 roku postanowiliśmy zamieszkać w Portugalii. Wynajęliśmy mieszkanie w pięknej małej południowo-portugalskiej miejscowości Tavira i przenieśliśmy się tam. Niestety Darek zaczął chorować – rak gardła. Nie chciał wracać do Polski. Uwielbiał słońce i gorący klimat. Portugalia była w sam raz. W końcu jednak wrócił najpierw na badania i potem, na dobre, na leczenie. Choroba postępowała bardzo szybko i osiedliśmy na powrót w Warszawie.
Alkohol i choroba
Darek pił i palił za dużo. Na przełomie lat 2009/2010 przeszedł leczenie odwykowe. To było niezwykłe bohaterstwo i wielka przemiana. Bardzo trudno zrozumieć chorobę alkoholową. Jest złożona i ogarnia całą rodzinę. Darek robił wszystko, aby rodzina nie cierpiała z tego powodu. Często po prostu uciekał.
W ostatnich miesiącach życia z powodu założonej rurki tracheotomijnej umożliwiającej oddychanie, Darek porozumiewał się z rodziną, pisząc na małych karteczkach. Kiedy oglądaliśmy wspólnie jakiś przyrodniczy film o łowieniu ryb napisał mi:
Strasznie się wkurzam, patrząc na taki film. Wystarczyłoby, żebym nie chlał i mógłbym dwa razy dziennie tak łowić w wynajętej łodzi. Dlatego (między innymi) alkoholicy mają tyle wyrzutów sumienia.
Jego ostatnie zapiski ze stycznia mogą stanowić doskonalą puentę życia Darka bez rozdziału „Starość”:
2011-01-09. Potężna, wypełniająca mnie i niezrozumiała chęć życia każe wstawać mi codziennie i mimo przeciwności, bólu i braku perspektyw działać i dostrzegać w tym działaniu sens. Rozum podpowiada mi, że nie ma większego sensu w uporczywym trzymaniu się życia, ale instynkt przetrwania każe zapomnieć o rozumie, logice i racjonalnym myśleniu. Instynkt przetrwania każe mi zjeść mieloną zupę, pracować, uśmiechać się do Hani i planować choćby niedaleką przyszłość. Nie rozumiem tego, i wcale mi to zrozumienie nie jest potrzebne. Szkoda czasu.
2011-02-10. Jest takie wschodnie, bodajże chińskie powiedzenie, że jeśli uczeń jest gotowy, to i nauczyciel się znajdzie. Mnie dziś nauczył pewien człowiek, że nie warto niczego żałować, bo życie pozbawione złych momentów byłoby niepełne, a nawet głupie. Dopiero połączenie złych i dobrych chwil sprawia, że życie jest ciekawe i wartościowe. Oznacza to dla mnie, że od czasu do czasu trzeba być złym człowiekiem i jeśli nie jest to stan permanentny, to jest on pożyteczny. Szkoda, że nauczyłem się tego tak późno, ale widać nie byłem na tą naukę gotowy. A nauczył mnie tego człowiek, który kilka tygodni temu umarł na raka. To były taki korepetycje pośmiertne.
I jeszcze jedna karteczka zapisana ręcznie:
Już nie dożyję do lata. Już nie położę się z Tobą na piasku.
I już na jakiejkolwiek plaży się znajdę, na jakimkolwiek piasku stanę, będziesz tam ze mną zawsze Dareczku …
P.S. To, co napisałam, to zaledwie strzępy z życia Darka, życia intensywnego, barwnego, mocnego. Pominęłam wiele zdarzeń i wielu znaczących dla niego ludzi. Zamierzam stworzyć odrębną zakładkę na stronie Magazynu Akwarium, gdzie umieszczę wszystkie jego opowiadania, wiersze, fotografie obrazów. Dziś jeszcze brakuje mi dystansu i myśli są niepoukładane.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy po śmierci Darka wspierali naszą rodzinę, a więc:
Joannie i Pawłowi Zarzyńskim – Autorom MA, Przyjaciołom z Gottwalda, Bartłomiejowi Maliszewskiemu i Klubowi Miłośników Ryb Akwariowych w Lublinie, Arturowi Białosiewiczowi – byłemu współpracownikowi Darka i Redaktorowi Naczelnemu Naszego Akwarium, Redakcji Naszego Akwarium, Górnośląskiemu Stowarzyszeniu Akwarystów, Firmom: Aquael, AquaSzut i Tropical, Annie i Sebastianowi Ohirko z Discusforum.pl, Giorgiosowi Pouliakorekosowi – Czytelnikowi z Grecji, Zarządowi KMT, Radosławowi Bednarczukowi – Autorowi MA, administratorom i użytkownikom forum Aquarist.pl, Szymonowi Kryczce z Częstochowskiej Giełdy Akwarystyczno-Zoologicznej, Michałowi Mięsikowskiemu – Autorowi MA, Wiesławowi Dróżdż – Czytelnikowi ze Środy Wlkp., Romanowi Pawlakowi z Muzeum Przyrodniczego UMK, Ani Dębińskiej – Czytelniczce i wielu innym, którzy zechcieli pozostawić słowa pocieszenia na forach internetowych i Facebooku.
I jeszcze było jedno piękne pożegnanie – od Lucjana Madeja. Dziś już żegnamy i Jego.
Renata Banachowicz – wspomnienie o bracie
To był mój BRAT… Miałam brata…
Darek, Dareczek, Daruś… Darek to był nie tylko brat – bratnia dusza, przyjaciel, powiernik i przede wszystkim wspaniały człowiek. Był od zawsze. Razem się wychowaliśmy, razem chodziliśmy na sanki, razem uciekaliśmy z przedszkola na „Czterech pancernych…”, razem zaczęliśmy palić po kryjomu papierosy. Ja i on. Zawsze razem. Jako mały szkrab obiecywał nawet, że się ze mną ożeni. Później na szczęście zrezygnował i na randki chodziliśmy osobno 🙂 Nasza młodość to wspólne imprezy z Jackiem Kaczmarskim w tle. Darek grał nie tylko na harmonijce i gitarze, ale namiętnie grywał… z kolegami w brydża. Zabierał mnie ze sobą. Grać nie umiałam, ale karty tasowałam. Jego kumple wznosili toasty za zdrowie pięknych pań i … Darka siostry 🙂 Był zawsze „obok”. Nawet, jeśli dzieliły nas tysiące kilometrów czułam, że jest tuż tuż. Ciągle tak czuję, jakby tu stał, patrzył spod okularów i mówił „Renia, jeszcze razem zatańczymy”. Uwielbialiśmy to robić razem. Ech, jak on tańczył. Darek tańczył fenomenalnie. Wszystko tak robił. Malował, rysował, pisał wiersze, opowiadania. Fenomenalnie. Fenomenalnie też rozrabiał w dzieciństwie. Zawsze go kryłam, ale i on krył mnie fenomenalnie zawsze. Rzekomo razem pokonywaliśmy bieszczadzkie szlaki, podczas gdy ja opalałam się z chłopakiem nad Bałtykiem. Tajemnicę przed rodziną zachował do końca.
Tyle wspomnień kłębi mi się w głowie, nie sposób ich wszystkich opisać, nie sposób, nie sposób… Wszystkie są barwne, wszystkie są „jakieś”, bo taki właśnie był ON – MÓJ BRAT. Bardzo mi Ciebie brakuje Darulasku…
Paweł Szewczak – wspomnienie o Darku
Darku,
Byłeś nie tylko moim przyjacielem ale i wszystkich akwarystów. Nie tylko zawsze służyłeś pomocą, ale również miałeś dar wyszukiwania potrzebujących pomocy. Na zawsze pozostaną mi w pamięci wieczory z godzinami spędzonymi na obserwacjach akwariów, rozmowach i planach. Odszedłeś ciałem, ale duchem pozostałeś na zawsze między nami. W swojej misji na ziemi zrobiłeś wiele pięknych rzeczy, nie tylko dla ludzi.Odszedł od nas płodny wydawca i uważny obserwator przyrody. Słowa zapisane w jego publikacjach pozostaną na zawsze z nami . Są one tylko drobnym ułamkiem jego wiedzy i którą zawsze chętnie się dzielił. Zawsze z chęcią pomagał wszystkim, nie tylko merytorycznie. Wielu ludziom otworzył okno na świat akwarystyki. Ci którzy znali Darka blisko wiedzą, że nie lubił się chwalić, ale będziemy pamiętać Go za to, co zrobił dla ludzi i dla całej przyrody. To On zwracał uwagę na krzywdę zwierząt i starał się reagować. Rozumiał i czuł więcej niż wielu z nas. Darek był osobą z klasą i szczęście mieli ci, którzy go znali. Był wspaniałym kompanem do rozmowy i świetnym towarzyszem podróży. Żegnamy człowieka o wielkim sercu, zaangażowanego akwarystę, uważnego obserwatora, odważnego podróżnika, wrażliwego artystę i przyjaciela.
Opublikowano drukiem w Magazynie Akwarium nr 3/2011 (104)