Wywiady

Łączy nas pasja

Rozmowy mA

Z Krzysztofem Małańczakiem, akwarystą i importerem ryb, właścicielem sklepu zoologicznego Płaszczka i współorganizatorem wystawy SilesiaExotic, rozmawia Paweł Czapczyk

W środowisku akwarystycznym jesteś dziś osobą znaną i rozpoznawalną, ale opowiedz Krzyśku czytelnikom mA o początkach swojej przygody z akwarystyką.

Moje początki sięgają pierwszego akwarium, które dostałem w wieku siedmiu lat. Już wtedy interesowałem się szeroko pojętą zoologią i wszystkim, co żyje wokół nas. Miałem to szczęście, że jako dziecko mieszkałem blisko lasu i niewielkich zbiorników wodnych. Chodząc na spacery, ganiałem za zaskrońcami, jaszczurkami zwinkami, ale jednak zwierzęta żyjące w wodzie interesowały mnie najbardziej. To były cudowne czasy, bo w małym cieku wodnym znajdowałem tak dużo życia. Ryby, raki, traszki, żaby… Wszystko to, czego niestety w dzisiejszych czasach w tych samych akwenach już nie ma.

A wracając do mojego pierwszego akwarium: był to wymarzony zestaw siedmiolatka – 40-50 litrów z filtrem panelowym wypchanym wszystkim, co tylko było pod ręką i mogło nadawać się do filtracji. Całość zasilana brzęczykiem, który chodził non stop i głośno jak poranny budzik. Później doszły kolejne akwaria i inne zwierzaki. W późniejszym wieku, w szkole średniej, trafiłem na pierwsze wężogłowy, które mnie zafascynowały do tego stopnia, że w niewielkim pokoju miałem jedynie łóżko, biurko i kilkanaście akwariów przygotowanych pod ryby z rodziny Channidae.

A kiedy profesjonalnie – otwierając sklep zoologiczny Płaszczka –  zająłeś się tym hobby?

Właśnie od momentu głębokiej fascynacji wężogłowami moja relacja z akwarystyką nabrała większego rozpędu. I w lutym 2014 roku podjąłem decyzję o otwarciu sklepu zoologicznego. Tak więc niebawem minie dziesięć lat, jak dzięki „Płaszczce” moje hobby zaczęło na siebie pracować.

Jakbyś ocenił ostatnie dwie dekady akwarystyki polskiej – jakie zamiany w branży są dla Ciebie najbardziej uderzające?

Zmiany, jakie nastąpiły w przeciągu tych dwóch dekad, są olbrzymie! Na początku musimy sobie uzmysłowić, że dostęp do sprzętu, fauny i flory jest nieporównywalnie większy niż w ostatnich dziesięcioleciach XX wieku. Większość z nas miała zapewne do wyboru w swojej okolicy kilka sklepów zoologicznych, gdzie w kilku akwariach pływały ryby wyhodowane głównie przez naszych rodzimych hodowców, a rośliny trafiały z przycinki od zaprzyjaźnionych akwarystów. Dzisiaj w prowadzeniu tego hobby ogranicza nas jedynie wolna przestrzeń domowa oraz zasobność portfela. Wszystko inne możemy kupić już nie tylko w sklepach zoologicznych, ale w specjalistycznych salonach akwarystycznych.

Akwarystyka polska przez ten czas stała się bardzo światowa. Fauna i flora przylatują do nas z wielu zakątków świata, a sprzęt i pokarmy za sprawą wielu cenionych polskich marek dostępne są dzisiaj w najdalszych zakątkach naszego globu. Cały ten postęp pozwala nam jeszcze doskonalej odzwierciedlić to, co w akwarystyce najpiękniejsze, czyli naturalne środowisko wodne. Oczywiście każdy rozwój niesie za sobą także zmiany, które mnie osobiście martwią i powodują, że mamy coraz mniejszą rzeszę młodego pokolenia polskich akwarystów i akwarystek, a mianowicie – dzięki dużej dostępności „wszystkiego”, akwarium staje się uprzedmiotowione i cała magia i radość z nowo zakupionej rybki przestaje istnieć. I właśnie to uderza mnie najbardziej, brak młodych ludzi, którzy biegają od sklepu do sklepu, od salonu do salonu w poszukiwaniu czegoś nowego, czegoś ciekawego.

A patrząc statystycznie, z perspektywy ogólnego sklepu zoologicznego – o co klienci pytają najczęściej? Co z akwarystycznego asortymentu sprzedaje się najlepiej?

Osobiście zajmuję się sprzedażą ryb, ale mogę powiedzieć, że to chemia akwarystyczna jest najczęściej sprzedawana w naszym sklepie. Mówiąc: „chemia”, mam na myśli bakterie, uzdatniacze wody i odżywki dla roślin. Na szczęście, chemia przeznaczona do leczenia ryb nie jest tak często kupowana, co może świadczyć o dobrym zdrowiu ryb naszych klientów.

Realizujesz zamówienia nie tylko amatorów czy pojedynczych hodowców, bo twoimi klientami są również placówki edukacyjne czy ogrody zoologiczne…

Tak, od kilku lat współpracujemy z takimi placówkami. Jedną z naszych ostatnich realizacji było wykonanie aranżacji i zasiedlenie ryb słodkowodnych w Orientarium łódzkiego ogrodu zoologicznego. Był to bardzo ciekawy i niełatwy projekt, ponieważ wymagał sprowadzenia ryb dużych rozmiarów. Na nasze szczęście projekt został zrealizowany prawidłowo i na czas. Wcześniej jedną z większych realizacji było także zarybianie rybami słodkowodnymi zoo w Płocku. W międzyczasie współpracowaliśmy z Afrykarium we Wrocławiu, Palmiarnią Gliwicką oraz kilkoma prywatnymi oceanariami. W tym roku spodziewamy się największej, jak do tej pory, realizacji, a mianowicie będziemy zasiedlać już nie tylko rybami, ale różnymi zwierzętami takimi jak gady, płazy, ptaki czy ssaki – sosnowieckie Egzotarium, będące w chwili obecnej w trakcie budowy.

Kiedyś długo rozmawialiśmy o piraniach. To grupa ryb, która fascynuje nas obu. Co Ciebie szczególnie urzeka w rodzinie Serrasalmidae?  

Najbardziej urzeka mnie skrajność tych ryb. Z jednej strony, piranie to bardzo silne drapieżniki, które w kilka sekund potrafią wgryźć się w swoja ofiarę lub przeciwnika, a z drugiej strony – są to ryby niesłychanie płochliwe i nieśmiałe. Potrzebujące odpowiednich warunków i dużo czasu, aby poczuć się swobodnie i pokazać swoje autentyczne piękno w domowym akwarium. Do tego chyba sam przyznasz mi rację, że dorosły osobnik Serrasalmus manueli jest po prostu piękną rybą!

Od czasu do czasu realizujesz zamówienia na rzadkie i nieoczywiste gatunki z odłowu – sumy, węgorze, prapłetwce, płaszczki, piranie właśnie… Obserwujesz potem ich zachowania w swoich akwariach. Behawior których ryb Ciebie najbardziej zaskoczył?

Trudno mi wskazać konkretne gatunki, ponieważ sklepowe warunki nie zawsze pozwalają na to, aby dane ryby pokazały swój prawdziwy behawior, a do tego niektóre z nich znajdują już swój nowy dom, zanim zdążę się im dobrze przyjrzeć. Jednak osobiście bardzo lubię obserwować ryby z rodziny Channidae i to im poświęciłem najwięcej swojego czasu. Majestatyczna Channa aurantimaculata czy też Channa barca to ryby bardzo zahartowane, przez co potrafią być nieustępliwe i waleczne, o czym niejednokrotnie przekonałem się podczas ich karmienia. Ryby te wymagają zimowania – dlatego też ich behawior jest różny w różnych porach roku.

Jak wygląda kwarantanna ryb, które do Ciebie docierają?

Przebieg kwarantanny jest wielotorowy. Ponieważ nie wszystkie ryby wymagają takiego samego traktowania podczas kwarantanny. Większość importowanych ryb hodowlanych po odpowiedniej aklimatyzacji nie wymaga dodatkowych zabiegów i po kilku dniach – jeżeli nie występują u nich żadne objawy chorobowe, a poszczególne osobniki prawidłowo pobierają pokarm – trafiają już do handlu. Natomiast ryby pochodzące z odłowu często przylatują z wieloma patogenami i na dodatek słabo żerują, przez co wymagają odrobaczenia i dłuższego czasu przyzwyczajania do serwowanego pokarmu.

Jakie było najdziwniejsze zamówienie, które zrealizowałeś? Jaki najbardziej spektakularny import stał się Twoim udziałem?

Tak naprawdę to nie przypominam sobie, abyśmy realizowali dziwne zamówienia, bo z reguły wiążą się one z brakiem podstawowej wiedzy akwarystycznej. Ale – z drugiej strony – faktycznie mamy często telefony z zapytaniami, czy płaszczka może pływać z pyszczakami z Malawi albo jaki zbrojnik będzie pasował do akwarium z rybami z Tanganiki. Z wiadomych powodów odmawiamy takich realizacji.

Jeżeli chodzi o spektakularność importu, to dla mnie nigdy nie sprowadzała się ona do ilości sprowadzanych ryb, lecz, przede wszystkim, do rzadkości danego gatunku, za którą idzie problem z pozyskaniem konkretnej ryby z naturalnego środowiska. Dlatego zawsze – niemal jak dziecko – oczekuję importu takich gatunków, jak: Crenicichla zebrina, Channa barca lub chociażby Pygocentrus piraya. Z tego co mi wiadomo, to jako jedni z pierwszych odważyliśmy się sprowadzić do Europy Crenicichla rosemaria.

A czy zdarzają się niespodzianki – to znaczy: zamawiasz coś innego, a potem coś innego do Ciebie trafia?

Tak, ale to się zdarza nieczęsto – na szczęście! Zazwyczaj niespodzianki takie dotyczą mniejszych ryb, których w danej rodzinie czy też podrodzinie występuje bardzo dużo i są do siebie podobne. Mam tu na myśli na przykład ryby z podrodziny Corydoradinae. Dużo częściej, a wręcz nagminnie trafiają się jednak zupełnie inne liczby ryb w boksie od liczby osobników, którą zamówiłem. Stanowi to duży problem, bo jak później wytłumaczyć klientowi, że zamiast kilkunastu małych ryb leci do niego tylko kilka – przez co cena będzie o 100-200% wyższa.

Czy są przypadki, kiedy odmawiasz realizacji zamówienia?

Oczywiście. Są to wspominane już przez mnie przypadki łączenia ze sobą nieodpowiednich gatunków czy też chęć zakupu dużej ryby do małego akwarium.

Jak na handel rybami i w ogóle na rynek akwarystyczny wpłynęła pandemia i obecne zawirowania na scenie geopolitycznej, czyli wojna w Ukrainie – ze wszystkimi jej konsekwencjami?

Pandemia dla branży zoologicznej, czy też precyzując: odpowiedź branży akwarystycznej na lockdown i sytuację pandemiczną była dobra. Nasze sklepy, salony były przez całą pandemię otwarte, przez co ludzie – w sytuacji braku możliwości spędzenia czasu na zakupach w centrach handlowych i z konieczności odbywania kwarantanny w domach – kupowali na potęgę: nowe akwaria, ryby, rośliny. A robili to po to, żeby nie zwariować w tych trudnych czasach. Wszyscy odnotowywaliśmy wówczas duży wzrost sprzedaży.

Jednak nie wszystkie zjawiska prezentowały się tak kolorowo, bo już sam import był bardzo utrudniony – i nie z każdego kraju dało się realizować zamówienia, co z kolei powodowało bardzo duży wzrost sprzedaży ryb z naszych rodzimych hodowli. Po tak tłustych latach przyszło nam popaść w kolejną skrajność i dzisiaj, w odniesieniu do wojny w Ukrainie, większość odnotowała spadki sprzedażowe. Kilka cenionych hodowli w Europie, wręcz instytucji z wieloletnimi tradycjami, zostało zamkniętych. Co rusz słyszę, że jakiś sklep zoologiczny zamyka się albo ogranicza lub likwiduje całkowicie dział akwarystyki. Wszystko to spowodowane jest przede wszystkim bardzo dużym wzrostem rachunków za energię, inflacją oraz dla wielu z nas wzrostem stóp procentowych. Dlatego w tych trudnych czasach najłatwiej jest nam zrezygnować z naszego hobby, czyli teoretycznie najmniejszym kosztem ograniczyć wydatki na życie.

Dodatkowo wojna w Ukrainie wpływa znacząco na ceny pokarmów mrożonych, gdyż – jak wiemy – większość tych pokarmów pochodzi właśnie z Ukrainy oraz innych krajów położonych na wschodzie.

Jesteś autorem i współorganizatorem stałej wystawy akwarystyczno-terrarystycznej w centrum handlowym Europa Centralna. Co spowodowało, że zdecydowałeś się na ten projekt? Czy wpływ na decyzję miał również środowiskowy marazm i zubożenie kalendarza – osłabienie aktywności na polu wydarzeń i imprez akwarystycznych?

Tak, jestem współorganizatorem wraz z moim wspólnikiem Maciejem Adamskim stałej wystawy akwarystyczno-terrarystycznej SilesiaExotic, która znajduje się w gliwickim centrum handlowym Europa Centralna. Myśl o stworzeniu takiej wystawy zrodziła się w mojej głowie już kilka lat temu i nie miała nic wspólnego z brakiem ciekawych wydarzeń akwarystycznych w naszym kraju. Impulsem do realizacji tej wystawy było spotkanie na mojej drodze kogoś, kto miał podobne zapatrywania w temacie hodowlano-hobbystycznym i tą osobą był właśnie Maciek. Wspólnie stworzyliśmy niezwykłe miejsce, które łączy akwarystykę z terrarystykę na wielu poziomach.

Efektowna ekspozycja, którą miałem sposobność dwukrotnie odwiedzić – to nie tylko fascynujące gatunki, którymi nie zawsze poszczycić się mogą ogrody zoologiczne, ale i profesjonalne podejście wystawiennicze, z poszanowaniem dobrostanu zwierząt, a zarazem  fachowe doradztwo. Czy mógłbyś w parunastu zdaniach oprowadzić czytelników mA po tej wystawie?

Świat zwierząt egzotycznych SilesiaExotic to ponad 100 gatunków zwierząt umieszczonych w siedemdziesięciu zbiornikach, terrariach i wybiegach ekspozycyjnych. Znajdziemy tutaj ryby, gady, płazy, owady i pajęczaki. Większość naszych zwierząt to gatunki rzadko spotykane, dlatego są warte szczególnej uwagi. Resztę wrażeń pozostawię naszym gościom, wszak nie odkrywa się wszystkich kart od razu…

Mimo tego nalegam: powiedz na co jeszcze warto zwrócić uwagę?

Myślę, że wystawa „Silesiaexotic to miejsce, które łączy w sobie, moje i Maćka, największe pasje i odzwierciedla niektóre z naszych największych marzeń. Zgromadziliśmy bardzo wiele ciekawych gatunków, które u nas można obejrzeć, a część z nich nawet zamówić do siebie do domu. Poza tym – tak jak wcześniej powiedziałeś – doradzamy naszym klientom i jednocześnie sami się inspirujemy, bo również gościmy bardzo wielu pasjonatów.

Czy wystawa będzie miała swoją kontynuację?

Wystawa w tej chwili jest otwarta bezterminowo – siedem dni w tygodniu. Wciąż chcemy się rozwijać, powiększać o nowe ekspozycje, a także tworzyć jeszcze ciekawsze miejsce spotkań dla wielu pasjonatów, a także osób, które dopiero chcą rozpocząć swoja przygodę ze światem zwierząt egzotycznych.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button