
Marcin Chyła: Ryby z obszarów subtropikalnych Ameryki Południowej
Każda przygoda zaczyna się od podróży. W moim przypadku podróż wiodła przez szeroką – niczym rzeka – niemiecką autostradą. Zmierzch nadchodził szybko, a rytmiczne boksowanie kół mojego starego mercedesa na betonowych płytach bębniło mi w uszach.
Miałem już kilka godzin drogi za sobą, więc nie zostało już wiele przede mną. Moim celem było, nieczynne już dzisiaj, lotnisko Berlin-Tegel. Zawsze lekko stresuję się na myśl, że mam wjechać samochodem w sam środek dużego miasta, przez które jeszcze nigdy nie przejeżdżałem. W tym przypadku, na samą myśl o odszukaniu miejsca i zaparkowaniu na lotnisku w stolicy Niemiec, nie czułem się komfortowo. Okazało się jednak, że o godzinie 24:00 nie było aż tak źle. Ruch o tej porze zelżał, a oznaczenia tras do poszczególnych parkingów były dosyć czytelne.
Oczekiwanie
Ale co tam stres, miałem konkretną rzecz do zrobienia! Mój dobry przyjaciel, Artur Silicki wraz z żoną, mieli za chwilę wylądować na tym lotnisku, a ja miałem dowieźć ich bezpiecznie do domu. Byłem naprawdę podekscytowany, po ponad 10 dniach mieli wrócić z arcyciekawej wyprawy do Urugwaju: i to ja będę tym pierwszym, z którym na gorąco podzielą się swoimi wrażeniami. Przechadzając się wolno szerokimi korytarzami hali przylotów, w oczekiwaniu aż przekroczą bramkę, zastanawiałem się, jaki był dla nich ten Urugwaj – egzotyczny kraj na drugim końcu świata. Z akwarystycznego punktu widzenia wiedziałem, że region ten charakteryzuje się występowaniem całej gamy gatunków niewystępujących w innych, cieplejszych rejonach Ameryki Południowej. Jeszcze ładnych parę lat wcześniej, przeglądając moją „Biblię” akwarystyczną, czyli książkę „Southamerican Eartheaters” Thomasa Weidnera, natknąłem się na rozdział omawiający niezwykle kolorowe ryby o ciekawym wyglądzie z charakterystycznym garbem, który pojawia się u aktywnych płciowo samców. I właśnie ryby z rodzaju Gymnogeophagus były głównym celem wyjazdu Artura. Takie przynajmniej były założenia, a o tym jak wyszło, miałem się za chwilę przekonać.