Wywiady

Estetyka i cierpliwość

Rozmowy mA

Z Michałem Dąbrowskim, aquascaperem, rozmawia Paweł Czapczyk

Michale, czy mógłbyś opowiedzieć czytelnikom mA, kiedy i jak zaczęła się Twoja przygoda akwarystyczna? Jak wyglądało Twoje pierwsze akwarium?

Moje pierwsze akwarium to początki lat 90, miałem wówczas 11 lat i mieszkałem w toruńskim blokowisku. W piwnicy sąsiedniego bloku funkcjonował sklep akwarystyczny, który często z kolegami odwiedzaliśmy. Miałem niewielki zbiornik (około 20 litrów) oświetlany słońcem, a zimą lampką z biurka. Zarośnięte moczarką gupikarium funkcjonowało niedługo, mniej niż dwa lata. Pamiętam bardzo dobrze kres tej przygody. Zbiornik został pod opieką sąsiadów podczas wyjazdu na dwutygodniowe wczasy. Po powrocie nie było czego ratować i rodzice zlikwidowali akwarium. Na kolejne zdecydowałem się dopiero po ponad 20 latach, w 2015 roku, kiedy postanowiliśmy postawić je w pokoju córki. Początkowo niewiele różniło się od tego sprzed lat – 35 litrów, gupiki, moczarka i nurzaniec. Dostępność wiedzy i osprzętu oraz inspiracje internetowe sprawiły, że nieco ponad rok później zakupiłem 54-litrowy zestaw.

A co konkretnie spowodowało, że zainteresowałeś się akwarystyką naturalną i aquascapingiem?

Bezwzględną zasługę ma tutaj moja żona – Marcelina. Pewnego razu, kiedy ja grzebałem w zbiorniku, ni stąd, ni zowąd zapytała: „A może byś zrobił takie nowoczesne akwarium?”. Znalazłem więc nowoczesny zestaw (Aquael Glossy 80) – zakupiłem i zacząłem szukać inspiracji. Tak się złożyło, że Marcelina wyjeżdżała do Warszawy na szkolenie, ja też miałem do załatwienia sprawy zawodowe, więc pojechaliśmy razem. Ja swoje spotkanie skończyłem szybciej, więc postanowiłem poszukać inspiracji do nowego zbiornika. Wyszukałem na mapie „sklep akwarystyczny” i wybrałem ten, który pasował mi pod względem lokalizacji. Akwaria, które tam zobaczyłem, wywarły na mnie wielkie wrażenie, a w ciągu kilkudziesięciu minut dowiedziałem się wielu nowych dla mnie rzeczy. Wszystko dlatego, że sklep nazywał się PeHa:68, a kilka dni wcześniej odbyła się pierwsza edycja Polish Aquascaping Contest. Kiedy stamtąd wyszedłem, pomyślałem: ja też chcę mieć takie akwarium.
Dwa tygodnie później trafiłem na warsztaty zakładania akwarium naturalnego u Dawida Szczepańskiego w DsTeamAquascaping, które dały mi solidny fundament i motywację do dalszej pracy i poszukiwania wiedzy.

Jak ważne są dla Ciebie estetyka wykonania i estetyka przekazu?

Wychodzę z założenia, że akwaria mają być ozdobą, dlatego estetyka jest kluczowym elementem pod każdym względem. Zbiornik, szafka i osprzęt będą się dobrze komponować we wnętrzu przy odpowiedniej jakości ich wykonania. Warto zainwestować w dobre produkty, gdyż one będą służyć latami i dawać nieprzemijającą satysfakcję.

Estetyka wykonania i utrzymywania aranżacji jest istotna na co dzień, wtedy zbiornik dobrze się prezentuje na żywo i daje możliwość uchwycenia go na fotografiach i filmach niemal w każdym momencie.

Czasem jednak trzeba się pogodzić z naturą i pozwolić, aby ten mikrokosmos pokazał swój charakter. Bywa tak, że w pozostawionej samemu sobie aranżacji zadzieje się coś inspirującego, rośliny rozrosną się wbrew pierwotnym planom, pokazując, że natura wie lepiej jak dobrze wypaść.

Estetyka przekazu jest elementem sprawiającym mi najwięcej trudności, a o który bezwzględnie trzeba zadbać w aranżacjach konkursowych. Tak zwane „pierwsze wrażenie” i „spójność kompozycji” to jedne z ważniejszych kryteriów oceny, dlatego też staram się korzystać z wszelkich okazji do podglądania profesjonalistów i czerpania od nich praktycznej wiedzy.

Które z Twoich prac uważasz za najbardziej udane, z których jesteś szczególnie dumny albo z którymi jesteś najbardziej związany?

Największą dumą jest dla mnie mój najnowszy zbiornik 120x45x45 cm wraz z aranżacją. Przygotowywałem się do niego przez około rok. W tym przypadku nie było pójścia na skróty czy kompromisy, począwszy od szkła, przez osprzęt, a na customowej szafce kończąc. W aranżację starałem się wpleść kilka podpatrzonych inspiracji, między innymi poziomy układ korzeni ze zbiornika, który 5 lat temu widziałem w poznańskim salonie Aqua Nature, czy Echinodourus Red Diamond, który ujął mnie w jednym ze zbiorników Georga Farmera. Pracę zatytułowałem „The Creation of A.”, gdyż głównym akcentem są dwa zbliżające się do siebie końce korzeni, niczym dłonie w słynnym dziele Michała Anioła, a sceneria roślinna nadaje iście rajskiego charakteru.

A jaki styl bądź trend w akwarystyce naturalnej jest Ci szczególnie bliski?

Ragwork i Mizube to style, w których czuję się najlepiej. Są to aranżacje, które przypominają las, wprowadzają do pomieszczeń jego atmosferę i sprawiają, że przyroda staje się częścią naszego domu. Taki wystrój sprawia, że pomieszczenie mieszkalne nabiera właściwości wyciszających i wypoczywanie staje się pełniejsze.

Co stanowi dla Ciebie największe wyzwanie (np. wielkość zbiornika) i co sprawia Ci najwięcej problemów podczas tworzenia aranżacji na sucho?

Często jest tak, że najwięcej trudności przysparza mi dostępność materiałów. Wtedy muszę więcej pracy włożyć, żeby z tego, co mam w zasięgu, uzyskać zamierzony efekt. Czasem jest to karkołomne wyzwanie, ale też takie realizacje dają mi mnóstwo frajdy i satysfakcji.

Czy masz swoje ulubione materiały i dekoracje? Chodzi mi o rodzaj podłoża, drewno, korzenie, skały, rośliny, po które najchętniej sięgasz?

Bezwzględnie przekonałem się do podłoży aktywnych. Dynamika w ofercie rynkowej jest tak duża, że staram się nie przywiązywać do konkretnej marki. Jeśli chodzi o korzenie, to redmoore (czy Red Moor Wood) jest drewnem, po które sięgam najchętniej. W przypadku skał to najważniejsze jest dla mnie to, aby ich obecność w zbiorniku nie wpływała znacząco na parametry wody. Nadmierna twardość nie ułatwia prowadzenia zbiornika roślinnego. Z kolei ze wszystkich roślin akwariowych najbliższe mojemu sercu są bucephalandry. Te endemiczne epifity z Borneo wyróżniają się spośród innych niebywałą formą i kolorystyką, niektóre mienią się niczym hologram, ponadto pięknie kwitną pod wodą, dodając ciekawego efektu. Umieszczam je w każdym zbiorniku.  

Co uznajesz za swój największy sukces (konkretna aranżacja, udział i miejsce w konkursie)?

Dziś za największy sukces jestem gotów uznać całokształt mojej pasji – dowodem na to jest nasza rozmowa. Możliwość wypowiedzenia się na łamach tak prestiżowego magazynu jest dla mnie wielkim wyróżnieniem i potwierdzeniem głębszego sensu spełniania marzeń. Natomiast jeśli chodzi o konkretną aranżację, to na szczycie mojego osobistego rankingu jest „The Last March of the Ents”. Zbiornik VIV 60x30x36 cm, z marca 2020 roku, który uplasował się na trzecim miejscu czwartej edycji Polish Aquascaping Contest. Koncepcja była dość oklepana: klasyczny nature w stylu Mizube. Zależało mi jednak na osiągnięciu efektu dynamiki i głębi w tym dość wąskim zbiorniku. Kluczową rolę pierwszoplanową odgrywają skały o ostrym kształcie, które wydają się wystrzeliwać spod tąpnięcia tytułowego Drzewca. Początkowo roślinność w zbiorniku była raczej mało i średnio wymagająca, z czasem przekształciłem akwarium w tak zwanego Low techa. Zbiornik do dziś zdobi nasz domowy salon.

Jakie są Twoje plany na przyszłość? Z jakim wyzwaniem – oczywiście na niwie akwarystyki naturalnej – chciałbyś się zmierzyć.

Chodzi mi po głowie coś, co urzekło mnie w Aqua Show – tak zwany Open Scape, czyli połączenie akwarium i paludarium. Chciałbym w niedalekiej przyszłości stworzyć podobny zbiornik w swoim domu. Ponadto ciągle noszę w sobie niezaspokojoną potrzebę stworzenia klasycznego Iwagumi. Liczę na to, że kiedyś trafię na odpowiednie skały i zrealizuję konkretny projekt w ramach tego wyglądającego na pierwszy rzut oka niepozornie, aczkolwiek w gruncie rzeczy wymagającego stylu.

Jest też wyzwanie konkursowe, z którym chciałbym się kiedyś zmierzyć. To taki „Iron Man” Aquascapingu – konkurs ANAC, polegający na stworzeniu aranżacji w Aquaflora w Holandii, a następnie przetransportowaniu swojego akwarium do domu, pielęgnowaniu go przez 4 kolejne miesiące i ponownym transporcie na finał do Holandii. Konkurs ten wymaga nie tylko umiejętności aquascapingowych, ale jest również wielkim wyzwaniem organizacyjnym.

A gdyby jakiś zupełny adept akwarystyki naturalnej zwrócił się do Ciebie z prośbą o wskazówki, co byś mu doradził, aby nie zniechęcił się po pierwszych porażkach? Przed czym byś go przestrzegł? Co zasugerował?

Naturalną reakcją na porażki jest zniechęcenie, jednak to one są motorem naszego rozwoju. Nie da się, a nawet nie powinno się, ich unikać. Ważne jest jedynie to, aby pasja była silniejsza i dawała nam wystarczającą ilość motywacji do pokonywania trudności. Najważniejszą wiedzą dla początkującego akwarysty jest to, że akwarystyka wymaga cierpliwości. Prowadzenie zbiornika to ciągły proces, który ma swoje etapy. Każdy z nich wymaga odpowiedniej pielęgnacji i czasu. Przestrzegłbym przed działaniem pod wpływem emocji. Najważniejsze jest stopniowe wprowadzanie zmian – tak, aby łatwiej odczytywać związki przyczynowo-skutkowe.

Warto szukać wiedzy u doświadczonych aquascaperów, na ich kanałach Youtube czy w social mediach. Każdemu adeptowi polecam korzystać z okazji do udziału w warsztatach, pokazach czy spotkaniach. Wtedy można podpatrzeć i poznać różne techniki oraz rozwiać swoje wątpliwości w różnych kwestiach.

Czego uczy aquascaping?

Powszechnie wiadomo, że akwarystyka wymaga cierpliwości. Odnoszę wrażenie, że aquascaping winduje cierpliwość na wyższy poziom. Dzięki niej każda nowa aranżacja powstaje z większą skrupulatnością i dbałością o detale. Pielęgnowanie zbiornika wymaga dużej koncentracji, więc jest świetnym treningiem uważności, a piękne akwarium i wygrana w konkursie to motywatory, które wzbudzają systematyczność.

To najważniejsze moim zdaniem korzyści, ale ta lista jest o wiele dłuższa.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sprawdź również
Close
Back to top button