Artykuły

Małgorzata Tarczyńska: „Specjaliści” w sieci…, czyli kto jest ekspertem?

PROBLEMY, DIAGNOZY

Małgorzata Tarczyńska: „Specjaliści” w sieci…, czyli kto jest ekspertem?

[pełny tekst artykułu na temat poradnictwa w internecie, akwarium porady]

Od czasu istnienia Facebooka nastąpiła znacząca zmiana w dyskusji na temat akwarystyki w sieci. Kiedyś najbardziej rozpowszechnione były fora tematyczne, popularyzujące akwarystykę. Powstawały całe bazy wiedzy, którą tworzyli ludzie szczególnie aktywni na forach i mający doświadczenie. akwarium porady

Do dziś niektóre z tych forów istnieją. Facebook spowodował, że łatwo zaczęły się tworzyć grupy akwarystyczne pod różnymi nazwami, a dyskusje stały się często bardzo burzliwe. Ograniczył on nieco popularyzowanie wiedzy na większą skalę, jednak plusem jest to, że niewątpliwie przyciąga większą liczbę ludzi w mniejszy czy większy sposób lubiących akwarystykę. Z Facebooka może korzystać każdy, kto ma na nim konto (nie musi wypełniać np. formularzy rejestracyjnych). Zawiązuje się pewne grono osób, które „udzielają się w różnych tematach”. Są grupy, które w tytule mają zawarty dany krąg zainteresowań (np. „akwarystyka holenderska” czy „biotopowi”), więc można wybrać sobie grupę, która będzie najbliższa naszym zainteresowaniom.

Gwiazdorzy lub akwaryści jednego sezonu

W akwarystyce, tak samo jak w innych dziedzinach życia, zaobserwować można pewne trendy, modę czy choćby chęć pokazania się lub bycia w centrum uwagi. Ktoś się wybija na pierwszy plan, zaczyna dużo pisać, doradzać innym na forum, czasem wtykać kij w mrowisko. Bardzo często są to osoby tzw. incognito, mające w swoim profilu pokemona czy jakąś inną postać z bajki. Ktoś taki nierzadko przejmuje niemalże grupę lub zawiązuje wokół siebie krąg ludzi, którzy stają się motorem jego działania. Bardzo często takie osoby są niedowartościowane i szukają potwierdzenia swojej „wspaniałości” w sieci, niestety często też mają nikłą wiedzę na temat naszego hobby. Jeśli ktoś podważy ich tok rozumowania, ich frustracja narasta i za wszelką cenę zaczynają walczyć o postawienie na swoim i udowodnienie swojej wątpliwej racji. Pseudonimy są mocnym dowodem na to, że dana osoba nie chce się pokazać – z ukrycia bezpieczniej siać przecież ferment i pisać treści daleko idące poza akwarystykę.

Takich sezonowych „mędrców” jest w sieci sporo, odchodzą tak szybko z tego hobby, jak szybko wypala się w nich zainteresowanie do akwarystyki. Ich entuzjazm i ekscytacja gaśnie, z czasem nie znajdują poklasku i ktoś ich sprowadza na ziemię. Chwilowy boom na akwarystykę zdarza się często w przestrzeni społecznej – przy czym najwięcej konfliktów wzbudzają osoby, które parają się tym hobby bardzo krótko, lecz wydaje się im, że wiedzą ogromnie dużo (kiedy, rzecz jasna, nie wiedzą prawie nic)…

Brak merytorycznych argumentów często rodzi niestety hejt lub generuje dyskusje kompletnie niezwiązane z tematem – personalne wycieczki niemające już nic wspólnego z godnością i zasadami dobrego wychowania. W sieci niektórzy czują się bezkarni i anonimowi. Jednak obraźliwe słowa to rodzaj przemocy, którą należy zgłaszać.

Typowy hejter to (często) osoba, która nie ma ciekawego życia, jest sfrustrowana, często nie pracuje, a swój wolny czas wykorzystuje na odreagowanie i publiczne wykreowanie silnej postaci, wzbudzającej zainteresowanie. Powtarzam: obraźliwe teksty to przemoc słowna, podlegająca karze. Moderowanie dyskusji to obowiązek każdej osoby zarządzającej forum dyskusyjnym – i niezależnie od tego, czy są to komentarze pod artykułem na stronie internetowej, czy są to posty na facebookowym fanpage’u. Co więcej, każdy z nas może i winien zgłaszać obraźliwe komentarze do administratorów. Powinniśmy je usuwać również ze swoich profili w mediach społecznościowych, a autorów blokować.

Z drugiej strony, na forach akwarystycznych konstruktywna krytyka bywa często mylona z hejtem. Ludzie nie potrafią przyjmować krytyki, rodzi ona często atak z ich strony: na porządku dziennym są obelgi i plucie wręcz jadem w tych, którzy zgłaszają sugestie poprawek i wskazują błędy, które powinno się wyeliminować, by akwarium prawidłowo funkcjonowało. U części hobbystów objawia się w ten sposób kompletny brak dystansu zarówno do siebie, jak i do podejmowanej dyskusji.

Moja rada: rozmawiajmy o danym temacie, ale nie personalnie. Dyskutujmy merytorycznie i argumentujmy z kulturą, szanując odmienne zdanie drugiej strony.

My i wy

Śledząc fora facebookowe związane z akwarystyką, można zauważyć, że istnieje niepisana polaryzacja stanowisk, czyli klasyczny podział na „my” i „wy”. Podział ten ma najczęściej związek z akwarystyką roślinną i biotopową bądź zbiornikami typu low tech. Jedni oto dbają o rośliny i chcą z nich wydobywać maksymalne piękno, drudzy zaś uważają, że jest to w jakiś sposób profanacja akwarystyki, bo CO2 jest zbędne (rośliny poradzą sobie bez dwutlenku węgla), a ryby mogą się zatruć. Na tym polu pojawiają się „przepychanki” słowne, a niekiedy ostre wymiany zdań. Niektórzy poprzez pryzmat akwarium oceniają od razu człowieka – dyskusja z takimi zagorzałymi fanatykami niebiorącymi pod uwagę odmiennych poglądów jest mało przyjemna. W internecie tzw. doradcy często mają się za profesjonalistów, ale jak przychodzi co do czego, to okazuje się, że ich porady są kiepskiej jakości, i że oni sami – zmuszeni w końcu do pokazania własnego akwarium – tak naprawdę ledwo radzą sobie z kondycją własnego zbiornika. Dodatkowo okazuje się, że „chemia”, którą tak zawzięcie zwalczają u akwarystów roślinnych, w ich akwariach jest dużo mocniej obecna – jest nawet tej „chemii” u nich więcej, niż sami są w stanie zdać sobie z tego sprawę.

Zauważmy na marginesie, że w akwarystyce roślinnej florę nawozi się zwykle małymi dawkami. Preparaty nawozowe konsumowane są albo na bieżąco, albo w krótkim czasie przez rośliny, a poziomy azotanów i fosforanów utrzymują się często na niemierzalnym poziomie. Pisanie zatem o faszerowaniu „chemią” typowego zbiornika roślinnego jest wyssane z palca i wynika z nieznajomości prowadzenia tego typu akwariów. To szkodliwy mit, który krąży w sieci. Wielu początkujących hobbystów zostaje jednak za jego sprawą na stronach akwarystycznych wprowadzonych w błąd. Typowe na forach tematycznych są bowiem dyskusje, które mają za zadanie wzbudzać grozę „chemii”, która jest z gruntu zła, a stosują ją ludzie uznający, że jedynie dzięki „chemii” ich akwarium jakoś przetrwa. A przecież kiedyś było tak dobrze, kiedyś nie było „chemii”, kiedyś ryby wpuszczało się dzień po zalaniu akwarium, a rośliny rosły bez podawania czegokolwiek, kiedyś…

Mam na to swoją teorię: ludzie bardzo często idealizują przeszłość, nie doceniając tego, co jest dziś. Akwarystyka kiedyś i dziś to dwa różne światy. Rozwinęła się technologia, pojawiły się nowe rozwiązania i udogodnienia – tym samym nikt nie ma już ochoty jechać na ośle po zakupy lub na spotkanie z przyjaciółmi, chociaż realnie mógłby. Dodajmy, że dawniej mieliśmy dostęp do niewielkiej liczby gatunków roślin (z przewagą tych bardzo łatwych w uprawie), więc nie ma co lamentować, że dziś jest gorzej, skoro jest lepiej: rozwijamy się, mamy dostęp do potężnych źródeł wiedzy i badań naukowych. Dzięki internetowi możemy wymieniać się doświadczeniami, organizować grupy akwarystyczne, spotkania, sympozja, targi.. Dzięki temu wszystkiemu nasze akwarium ma szansę wyglądać piękniej, niż kiedykolwiek w przeszłości, a ryby i rośliny mogą poczuć się lepiej.

Straszenie „chemią” odnosi fatalny skutek: sporo osób zostaje zniechęconych do dbania o zbiornik i podawania podstawowych odżywek dla roślin (bo naczytali się w necie, że to szkodzi!). A przecież nawóz dla roślin jest niczym śniadanie lub obiad dla nas – rośliny muszą się odżywiać i w zależności od warunków w akwarium powinniśmy im te pożywki odpowiednio zbilansować… I prawdą jest, że nawet najmniej wymagające rośliny pięknie wyglądają i rosną dobrze dopiero wtedy, kiedy się o nie dba.

Niechęć do ekspertów i ludzi pracujących w branży akwarystycznej

Ci, którzy polecają profesjonalne bądź nowatorskie technologie do akwariów, spotykają się często z wrogością osób, które nie stosowały takich rozwiązań. Ci ostatni uważają, iż popularyzowanie nowinek to narażanie innych na zbędne koszty. Prawdą jest, że aby upowszechniać akwarystykę, należy dzielić się wiedzą o nowościach, udostępniać ciekawostki obecne na rynku akwarystycznym i polecać to, z czego warto skorzystać. Bardziej doświadczeni akwaryści są niekiedy traktowani z góry lub wręcz nienawidzeni przez całe grupy – podczas gdy zawsze mówiło się, że akwarystyka powinna ludzi łączyć, a nie dzielić.

Mnóstwo pytań o glony

Najczęstszymi problemami początkujących akwarystów są glony – aż 99% pytań na Facebooku związanych z glonami dotyczy jednak w istocie zbiorników, które od początku nie były przystosowane do uprawy roślin. Adepci naszego hobby zazwyczaj nie są zbyt dobrze zorientowani w temacie kupna odpowiedniego sprzętu, a to przecież podstawa. Mają więc kiepskie oświetlenie, nieodpowiednie podłoże, zbyt słabą filtrację. Niektórzy urządzają akwarium na bazie ziemi ogrodowej i sadzą jedną roślinkę.

Lista błędów już na samym starcie jest zresztą często tak obszerna, że taki zbiornik wymagałby od razu gruntownych zmian albo wręcz restartu. Niestety, na Facebooku początkujący akwaryści spotykają się często z poradami osób, z których większość to „fachowcy” o zaledwie miesięcznym stażu, czyli tacy, którzy swoje akwarium założyli niedawno, ale porad udzielają już w najlepsze. Dlatego Facebook nie jest rzetelnym źródłem informacji. I zanim taki „świeżak” przebrnie przez ogrom niepotrzebnych komentarzy, które doprawdy niczego nie wnoszą, zanim uporządkuje chaos i szum informacyjny, musi minąć sporo czasu. I nadal niewiele wie. Dalej popełnia błędy… bo kupno z założenia tanich, lecz niewłaściwych materiałów po jakimś czasie się mści i wychodzi drogo: rośliny padają, filtr cieknie, oświetlenie jest niewłaściwe i za słabe. Trzeba zatem kupić nowe rośliny oraz inne rzeczy po raz drugi.

Jeśli zachorujesz – idziesz do lekarza, sam się nie leczysz. Zepsuje Ci się samochód – zawozisz go do naprawy. W akwarystyce jest podobnie. Nie bójcie się Wy, początkujący akwaryści, korzystać z porad profesjonalistów w dziedzinie akwarystyki. Poszukajcie ich w swoim mieście. Jest pewna liczba fachowców, do których można się udać, i którzy pomogą dobrać Wam wszystko, czego potrzebujecie do Waszego wymarzonego akwarium. Nie lękajcie się odwiedzać akwarystycznych sklepów stacjonarnych na terenie waszego miasta, ludzie z jakiegoś powodu prowadzą te sklepy czy placówki i zapewne dysponują wiedzą, jeśli nie we wszystkich dziedzinach, to zapewne specjalizują się w jednym czy dwóch tematach.

Potrzeba nam fachowców, akwarystyka tylko dzięki nim może się rozwijać, a niestety z roku na rok obserwuje się spadek: zmniejsza się generalna liczba wszystkich akwarystów. To niepokojące zjawisko, bo akwarystyka stanowi piękne hobby. I ważne, aby stacjonarne salony przetrwały, bo jeśli ich zabraknie, to już nie będzie dokąd pójść, żeby porozmawiać z prawdziwym fachowcem – wszak w internecie każdy może być tym, kim chce (nie można tego zweryfikować). Bardzo ważne, by głośno mówić o tym, gdzie i u kogo warto skorzystać z porad, bo, po pierwsze, fachowcy są na wagę złota, a po drugie, początkujący natrafiający na niewłaściwe porady szybko się zniechęcą do akwarystyki i prawdopodobnie już do niej nie wrócą. A przecież chodzi o to, żeby akwarystyka w Polsce się rozwijała, i żeby nie brakowało wciąż nowych adeptów tego pięknego hobby.

W ramach akcji „Fachowiec na medal” będziemy publikować listę miejsc i placówek związanych z akwarystyką, do których warto iść po poradę. Miejsca te będą rekomendowane przez specjalną komisję weryfikacyjną na facebookowym forum Podwodne Ogrody.

Początkujący doradzają początkującym

To dobrze, że dyskusje o akwarystyce przyciągają wszystkich, którzy lubią to hobby. Jednak problem wydaje się następujący: często osoby mające akwarium od miesiąca wypowiadają się w sieci z pozycji ekspertów i nagminnie wprowadzają innych w błąd. Wiele osób czyta ich wypowiedzi i korzysta z porad, skutkiem czego powstaje poznawczy chaos. Jedni na przykład uważają, że powinno się podawać węgiel w płynie od pierwszego dnia po zalaniu akwarium, inni, że dopiero, jak zbiornik dojrzeje. Przykładów tego typu sprzeczności jest całe morze. Wiarygodną weryfikacją wiedzy i doświadczenia danej osoby pozostaje jednak jego własne akwarium.

Oto w przykładowym akwarium autorstwa Pawła Klocka jest słabe światło, mało roślin (głównie gatunki wolno rosnące), podawane CO2 nie jest w pełni konsumowane przez florę, podczas gdy podłoże pozostaje jałowe.

Pytanie Pani Beaty: „Witajcie. rownież prosba o pomoc, co to? jak sie tego pozbyć. częsta podmiana była, wegiel podaje”[1]. Pani Beata otrzymała od internautów porady typu: „carbo i po problemie, preparaty na glony, częstsze podmiany wody”. W dyskusji pojawiło się wiele głosów. Na około pięćdziesiąt postów nikt jednak nie zadał pytania o litraż, oświetlenie w akwarium, a są to sprawy kluczowe. Dopiero po moim pytaniu, poznaliśmy charakter zbiornika, jego specyfikę i to, że ma ono 64 cm wysokości. Oświetlenie dość słabe, nie znamy parametrów wody, w akwarium Pani Beaty posadzono rośliny wolno rosnące (anubias, mikrozorium), co oznacza, że ewentualne nadmiary związków mineralnych nie mogą być na bieżąco konsumowane.

Paweł cichy opublikował fotografię i zadał krótkie pytanie: „Czego brakuje tej roślinie?”. Odpowiedzi padło wiele – m.in., że jest jesień. Nikt nie zapytał nawet o szczegóły dotyczące akwarium. Jedni napisali, że widać brak potasu i wapnia, inni zaś, że brakuje żelaza czy światła… Niektórzy wstawili tabelę niedoborów i nadmiarów, która według mnie w niczym jednak nie pomaga początkującym akwarystom, ponieważ objawy wielu niedoborów czy nadmiarów są do siebie podobne. Początkujący akwarysta nie jest w stanie tego zdiagnozować. Najczęściej na zadane pytanie w sieci pojawia się mnóstwo odpowiedzi, ale rzadko kiedy autor tematu poproszony zostaje o podanie specyfikacji swojego akwarium. A właśnie z nieumiejętnie wykorzystanych parametrów zbiornika i źle dobranego osprzętu najczęściej wynikają błędy (np. dobór zbyt słabego oświetlenia, za mała liczba roślin na podłożu aktywnym, za duża populacja ryb w zbyt małym akwarium itp.).

Gorący temat na grupach akwarystycznych – węgiel w filtrze

Kiedy pojawiają się pytania o celowość stosowania węgla w filtrze, pada wiele wzajemnie sprzecznych odpowiedzi. Jedni polecają takie rozwiązanie, inni wręcz je odradzają. Ci drudzy podają zwykle argumentację, że węgiel wyjaławia wodę, zabiera żelazo potrzebne dla roślin. Bardzo często internauci piszą, że węgla używa się tylko i wyłącznie po leczeniu ryb w celu usunięcia pozostałości lekarstw rozpuszczonych w wodzie. Zdecydowana większość „ekspertów” nigdy jednak nie stosowała węgla w filtrze, ale ma już na jego temat wyrobione zdanie (że mianowicie czyni szkody w akwarium). Ich poglądy są zapewne poparte tym, co przeczytali w internecie wcześniej. Oczywiście o samym węglu aktywnym można by napisać osobny i obszerny referat. Zresztą węgiel węglowi nierówny: na rynku akwarystycznym są dostępne różne produkty, działające zwykle od jednego do maksymalnie trzech miesięcy (w zależności od marki czy producenta). Sam Takashi Amano zalecał stosowanie tego produktu już od pierwszych dni po zalaniu zbiornika i osiągał dzięki niemu spektakularne efekty. Oczywiście rzecz dotyczy akwarium roślinnego, a nie biotopów w stylu „Black Water”, gdzie garbniki są potrzebne i nie ma sensu ich redukować i „wyciągać” z wody. Niestety, wszędobylskie jest myślenie schematami i stereotypami, które – zasłyszane lub niezweryfikowane osobiście – są często przekazywane dalej.

Kolejne pytanie: „Skąd bierzecie swoje rybki? Słyszałam że najgorsze co można zrobić to wziąć rybki z zoologicznego. Prawda to?”. Autorka zadała ciekawe pytanie i otrzymała wiele odpowiedzi. Nawiasem mówiąc, tego typu pytania pojawiają się bardzo często i równie często są powielane mity w ramach informacji zwrotnych. Jednym z mitów pozostaje przeświadczenie, że rybki warto kupować tylko od hodowcy. A niby jakich hodowców rozmówcy mają na myśli? Przecież większość ryb pochodzi dziś z importu, bo nikomu nie opłaca się hodowla. Jeśli ktoś trzyma sobie gupiki czy mieczyki, to trudno go nazwać hodowcą, bo oddaje czy sprzedaje jedynie swoje nadwyżki. Wyjątki stanowią hodowle rzadkich gatunków, ale pytanie ogólne internautki („Gdzie kupić rybki?”) tyczy ryb pospolitych, które zwykle są dostępne w sklepach akwarystycznych. Warto kupować rybki w sprawdzonych sklepach pasjonackich. Może nie ma tych sklepów tyle, co sklepów spożywczych, ale ci, którzy je prowadzą, dbają o swoich podopiecznych, aklimatyzują zwierzęta z importu, nie sprzedają ryb chorych, akwaria u nich są czyste i zadbane. Słowem: warto szukać takich miejsc.

Sklepy sieciowe to, rzecz jasna, kolejny temat-rzeka. Niestety nierzadko pracują tam ludzie z przypadku. I to często nie jest do końca ich wina, że sprawa tak się tam ma z rybkami (chore, martwe, pomieszane pod względem wymagań). Personel sklepów sieciowych to często ludzie, którzy nawet nie mieli nigdy w domu akwarium (ogólnie lubią zwierzęta, a że była praca, to znaleźli zatrudnienie).

Gdyby wszyscy w Polsce mieli ryby od „hodowcy” (nie mam na myśli ryb żyworodnych), to akwarystyka by się nie rozwijała, a ludzie by czekali na ryby bardzo długo w kolejce (jako, dajmy na to, piętnasta osoba na liście). Jeden z internautów wypowiada się tak: „Wszystko zależy od sklepu zoologicznego. Ja mam jeden taki który pamiętam od dziecka. Nadal prowadzi go ten sam właściciel i jego rodzina. Wiem że nie kupię tam ryb które nie przeszły kwarantanny bo byłem świadkiem odmówienia sprzedaży ryby która dopiero została do sklepu dostarczona. Co więcej sam sprzedawałem tam swoje nadwyżki roślinne i zwierzęce. Dlatego od zawsze mówię nie generalizuj. Stereotypy są uproszczeniami które zawsze są krzywdzące”.

Natomiast pytania o to, gdzie kupić materiały aranżacyjne (z dodanym w załączniku zdjęciem np. pięknych kamieni, z których można wykonać ciekawy hardscape), spotykają się z odpowiedziami w stylu „kup sobie na składzie kamienia”. No dobrze, ale ci „na składzie kamienia” nie zajmują się aranżacjami typu iwagumi. I już zaczyna rozwijać się teoria o oszukiwaniu i naciąganiu biednych i nieświadomych akwarystów.

Akwarystyka jest tak wąską dziedziną branży zoologicznej, że jeśli fatalne mity będą powielane, to początkujący akwaryści uwierzą, że w sklepach ich się naciąga. Że do sklepu akwarystycznego nie warto iść, bo korzeń można sobie przynieść z lasu, szkło skleić samemu, zaś skałki znaleźć w parku. Akwarystyka przestałaby się rozwijać, gdyby zabrakło fachowców propagujących tę piękną dziedzinę.

Problem: „zielenice punktowe, czarna otoczka na niektórych liściach roślin, dziury w liściach, glony. Nie wiem czego za mało czego za dużo, ale zaczynają mnie te glony doprowadzac do szalenstwa 😀 HELP 🙂 !! no2 – 0, no3 – 20, po4 – 0,5, k – 10, ph – 7, kh – 1–2, gh – 5. Akwarium 112l, założone ok. 6 miesięcy temu, swiatło w godzinach: od 12 do 18 – 16 W Led, T8 30 W led – 11–13 (AQUAEL Retrofit Leddy Tube 16 W PLANT LED T5 39 W T8 30 W). Podmiany raz w tygodniu po 20%. Daje do wody jak mi sie przypomni 😛 carbo i potas podawane okolicznościowo. Karmie mrozonkami i suchy pokarm, tabletki dla zbrojnikow. Obsada – 10 neonkow czarnych, 2 ramirezki, 10 kiryskow malutkich, 1 zbrojnik pospolity, 2 amano, 2 ampularie, helmet, helenki, 4 otoski, 1 malautka pielegniczka trojprega, 2 kiryski Pigmejki. Połowa mocy światła jest załączana na 2 godziny tylko”.

Porady otrzymane od forumowiczów to m.in.: za niski poziom CO2, ograniczenie światła, zwiększenie podawania potasu i węgla w płynie, podniesienie kH, ograniczenie karmienia rybek, włączenie węgla w płynie codziennie. Wszystko w sumie by było dobrze, gdyby nie to, że jeden z doradców ostatnie swoje akwarium roślinne miał 10 lat temu (jak sam określił) i wówczas podawał samo żelazo i tylko to polecał. Zaś w akwarium Martyny, gdzie światła nie jest zbyt dużo, a rośliny są łatwe w uprawie, nie ma uzasadnienia do podbijania ilości samego żelaza w słupie wody. Może to doprowadzić do pogorszenia sytuacji i większej inwazji glonów – tym bardziej, że w akwarium nie ma systemu CO2. Moim zdaniem, przy takiej obsadzie roślin poprawiłyby sytuację: stabilizacja świecenia, zniwelowanie azotanów i fosforanów, systematyczne podawanie nawozów.

Zacytujmy z internetu: „Kupuję od akwarystow. To samo z roślinami. Najwazniejsze jest to ze zaoszczedzilem w ten sposob mnostwo pieniędzy”.

Takie doniesienia można nieraz wyczytać na takim czy innym forum. Owszem, kupowanie roślin z tzw. przycinki nie jest złe, ale jeśli myślimy o założeniu dużego zbiornika roślinnego na substracie, to będzie nam potrzebna spora ilość roślin w konkretnym czasie. Akwaryści robią przycinki raz na jakiś czas, sklepy pasjonackie mają ciągłość sprzedaży i posiadają dokładnie to, czego chcemy (i w takiej ilości, jaka jest nam potrzebna do zrealizowania naszego projektu). Osadzenie garstki roślin na podłożu aktywnym w pierwszym dniu po zalaniu akwarium, nie sprawi, że zbiornik prawidłowo się ustabilizuje biologicznie. Prędzej czy później zemści się to na nas (czekać nas może inwazja glonów), a błędy jakie popełnimy na starcie ciągnąć się będą niekiedy dość długo i okażą się kosztowne w skutkach.

Kolejnym mitem jest rozpowszechnianie w sieci nieprawdziwych informacji o roślinach emersyjnych – jakoby były one gorsze jakościowo od submersyjnych. A przecież najważniejszym czynnikiem decydującym o sukcesie bądź porażce w przypadku przyjmowania się danej rośliny są z reguły warunki w akwarium – nie zaś to czy roślina jest emersyjna, czy submersyjna. Oczywiście emersyjne rośliny muszą się zaadoptować w naszym akwarium, ale sam fakt, iż nie pochodzą z uprawy podwodnej, nie powoduje jeszcze tego, że w naszym akwarium przestaną się rozwijać i zginą – ostatecznie są one zwykle nawet bardziej wytrzymałe, niż „submersy”.

Dyfuzor z tamponu, czyli wszystko się da zrobić

Wspaniałomyślność ludzi jest bardzo ceniona w kontekście rozwoju techniki i współczesnego świata, ale wszystko ma swoje granice. Coraz częściej można przeczytać na forach akwarystycznych, że dyfuzor z tamponu nic nie kosztuje i jest dobry, że oświetlenie można zrobić sobie samemu przy pomocy taśmy ledowej wklejonej pod pokrywę, że specjalistyczny substrat to zbędny wydatek, skoro można iść do ogródka i wykopać sobie ziemię, która nada się nawet do piętnastolitrowego akwarium, zaś nawóz można zrobić np. z „krowiego placka”… Tak, o tym też już było i wcale nie wyssałam tego z palca. Przeciętny Kowalski czyta jednak podobne rewelacje i może dojść do przekonania, jakie to wszystko proste. Początkujący akwaryści toną w morzu analogicznych informacji – i z jednej strony, owszem, poniekąd dzięki temu rozwija się akwarystyka (liczni internauci błądzą i pytają na forum, poruszane są różne tematy, dyskusja trwa ożywiona). Z drugiej jednak strony, warto się zastanowić, czy to wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Porady mogą niekiedy kosztować życie

Na jednym forum został poruszony temat filtra, który ma uszkodzoną izolację na kablu – w miejscu zanurzonym w wodzie. Padło pytanie: „Jak to zaizolować?”. I posypały się podpowiedzi: klej na gorąco, koszulka termokurczliwa, silikon, propozycje wszelkich napraw tej usterki. Jednak nasuwa się pytanie, czy jest sens ryzykować życiem, kiedy mamy do czynienia z prądem o wysokim napięciu, a nowy filtr nie kosztuje dużo? Odpowiedź powinna być tylko jedna: tak uszkodzony filtr należy wyrzucić i zakupić nowy.

Innym razem dyskusja dotyczyła akwarium Pana Karola, który ma problem z glonami. Typowe porady na Facebooku to ograniczenie ilości światła oraz podawanie zwiększonych dawek węgla organicznego. Ilość światła w zaprezentowanym akwarium była jednak dość niewielka, za to wysoki poziom azotanów oraz fosforanów i stosunkowo świeży zbiornik przyczyniły się do powstania tego typu problemów. Podłoże było jałowe, filtracja skromna (wewnętrzna), brak CO2, za wcześnie wpuszczone ryby. Zbiornik stał się przykładem jednego z typowych akwariów roślinnych, w których już na starcie popełniono kilka błędów, które można jednak bez problemu naprawić.

Uważam, że najskuteczniejsza walka z glonami sprowadza się do poprawy kondycji roślin, więc jeśli zadbamy o nie i damy im to, czego potrzebują, to z pewnością odwdzięczą się nam swoim pięknem. Skupienie się na samej identyfikacji glonów, według mnie, nie przyniesie natomiast najlepszych korzyści, a jedynie poprawa warunków w akwarium i stworzenie takiego środowiska, w którym roślinność będzie cieszyć się dobrą kondycją i zdrowiem, da oczekiwane efekty. Jeśli mamy kłopoty z utrzymaniem trudnych gatunków roślin lub z jakiegoś powodu nie możemy zapewnić odpowiednio dużej ilości światła, czy CO2 z butli, to warto pomyśleć o prostych w uprawie gatunków – takich jak: limnofila, strzałka pływająca, lobelia, rogatek, żabienica delikatna, nadwódki, mikrozoria, anubiasy, bolbitisy. Zapewniam, że również z takich roślin można stworzyć piękne akwarium roślinne, jeśli odpowiednio zadbamy o zbiornik. Jednak nie można zapomnieć, że nawet najmniej wymagające gatunki potrzebują zapewnienia minimum egzystencji. I w zależności od warunków panujących w akwarium, będą miały różne kolory, kształt czy wielkość liści. akwarium porady

Ostatecznie zachęcam wszystkich do dzielenia się swoimi doświadczeniami akwarystycznymi w internecie, ale na zasadach wzajemnego szacunku, z poszanowaniem czyjejś pracy i doświadczenia. Akwarystyka jest pięknym i kreatywnym hobby – warto przy jej okazji się wspólnie wspierać i tworzyć coś wartościowego, co poruszy wyobraźnię innych i otworzy im oczy na piękno, a nie odrzuci od razu falą negatywnych emocji. Dzielmy się zatem swoim doświadczeniem, pomagajmy sobie wzajemnie, bądźmy dla siebie wyrozumiali, wszak każdy z nas zaczynał kiedyś przygodę z tym pięknym hobby. Każdy z nas kiedyś błądził, szukał swojej drogi, zanim stał się bardziej doświadczonym… I nie starajmy się na siłę być najlepszymi specjalistami po miesiącu czy nawet po pół roku przygody z akwarium, bo czas i tak wiele rzeczy zweryfikuje, między innymi to, jak dużo jeszcze pracy przed nami. Ale to przecież pozytywny proces…

[1] W tym i kolejnych cytatach z internetu zachowano pisownię oryginalną (przyp. red.).

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button