Artykuły

Witold Sosnowski: Terapeutyczne walory akwarium

PROBLEMY, DIAGNOZY

Terapeutyczne walory akwarium

Niewątpliwie walory estetyczne zbiorników akwariowych – czy to słodkowodnych, czy morskich – stanowią najważniejszy aspekt podczas podejmowania decyzji o ich posiadaniu.

Akwaria to jednak nie tylko piękne obrazy natury za szkłem. Pełnią one wiele funkcji pozytywnych, a ich bezpośredni wpływ na zdrowie i życie człowieka postaram się przybliżyć w tym artykule.

Zacznę od najważniejszego dla mnie waloru zdrowotnego (proszę potraktować to jako tezę, nieudowodnioną dotychczas naukowo). To walor, który najbardziej cenię ze względów osobistych, być może nie mam racji, być może się mylę, jednak zaryzykuję.

Kilka lat temu urodził się mój najmłodszy syn, Leon. Od chwili narodzin był bardzo delikatnym dzieckiem i w pierwszym roku życia w związku z kłopotami górnych dróg oddechowych często przebywał jako pacjent na oddziale pulmonologii. W przerwach między wizytami w szpitalu trzykrotnie w ciągu dnia musiał być inhalowany. Pewnego dnia przyniosłem „kawałek morza” do domu, a konkretnie do naszej sypialni, która była też jego sypialnią. Proszę nie myśleć, iż stało się to pod wpływem rozmów z lekarzami, którzy zalecali częste wyjazdy nad morze, aby Leon powdychał trochę nadmorskiego powietrza. Stało się tak na skutek mojej fascynacji bogactwem kolorów akwarium morskiego. Czysty przypadek. Akwarium miało charakter otwarty, stało bez przykrycia, z podwieszaną lampą. Filtracja opierała się na dużym filtrze kaskadowym. Pewnego dnia na powierzchni wody pojawił się tzw. kożuch, czyli film bakteryjny, a ja byłem tak zdeterminowany, żeby się go pozbyć, iż umieściłem w akwarium dwa spore falowniki skierowane na taflę wody. 

Zwycięstwo w walce z filmem miało też swój skutek uboczny – zbawienny, jak się okazało, dla mojego syna. Ruch tafli wody był na tyle duży, iż czuć było „morze” w naszej sypialni. Po krótkim czasie Leon przestał mieć chroniczne dolegliwości: katar i kaszel. Jednak sporo podmian wody musiało upłynąć, zanim skojarzyliśmy zależność pomiędzy poprawą stanu zdrowia naszego syna a posiadaniem akwarium morskiego w sypialni. Dla sceptyków dodam, że jedyny epizod, kiedy Leon znów musiał być poddany inhalacjom, to okres kiedy ze względu na bezpieczeństwo dzieci (moja żona, urzeczona bajecznym ubarwieniem zoanthusów, zaczęła szukać informacji o nich w Internecie i natrafiła na informacje o ich toksyczności) akwarium zostało przeniesione z sypialni do pomieszczenia, do którego dzieci dostępu nie miały.

Gwoli wyjaśnienia. Zdaję sobie sprawę, iż teza zawarta w powyższym akapicie może być dla wielu osób, delikatnie mówiąc, kontrowersyjna. Niestety, nie mam żadnych udokumentowanych dowodów na to, aby w sposób naukowy udowodnić moje spekulacje, zwłaszcza że – jak wspomniałem – wszystko było dziełem przypadku i do głowy by mi nie przyszło dokumentowanie wszystkiego dzień po dniu, a wnioski dało się wysnuć post factum. Dysponuję jednak pełną historią medyczną mojego potomka oraz dokumentacją fotograficzną z datatagami i być może kiedyś okaże się to wystarczającą przesłanką do tego, aby ktoś zainteresował się tematem i podjął poważne badania w tym kierunku. Tymczasem proszę to potraktować bądź jako moją tezę, bądź jako wybujałą wyobraźnię popartą doświadczeniem, co prawda nieudowodnioną naukowo, jednakże zachęcającą do własnych obserwacji i w efekcie do sformułowania własnych wniosków.


Abstrahując od daleko idących konkluzji, postanowiłem znaleźć te bardziej przyziemne. Będąc aktywnym uczestnikiem wielu forów internetowych oraz grup akwarystycznych na portalach społecznościowych, zarówno krajowych, jak i zagranicznych, spotkałem się wielokrotnie z opinią, że obserwowanie życia w akwarium redukuje stres. Moja wrodzona ciekawość sprawiła, że zainteresowałem się tematem od strony naukowej. Przeszukując wujka Google oraz dostępne mi bazy naukowe, natrafiłem na szereg interesujących opracowań dotyczących tego tematu. A temat był na tyle frapujący, że zajęli się nim na poważnie naukowcy kilku instytutów, i to na długo przed erą wszechobecnego Internetu. Pracownicy naukowi Neurobehavioral Research Laboratory and Clinic udowadniają w swych badaniach, że wystarczy pięciominutowy kontakt z akwarium, aby wyraźnie zredukować stres, strach i podenerwowanie. Naukowcy podjęli się badań w tej dziedzinie w latach osiemdziesiątych XX wieku, kiedy to w poczekalniach dentystycznych i pediatrycznych zaczęły się pojawiać pierwsze akwaria. Omkar Pokharkar z indyjskiego D.Y. Patil University – School of Biotechnology and Bioinformatics w obszernej pracy pod tytułem The Aquarium Therapy: Positive Effects of Fish-Keeping on Health and Life (Akwarium jako terapia: pozytywny wpływ posiadania ryb na zdrowie i życie) opisuje krok po kroku relaksujący efekt posiadanie zbiornika wraz ze szklakiem biochemicznym tego procesu.

Obserwowanie życia w akwarium inicjuje wydzielanie przez gruczoły organizmu kilku ważnych związków. Pierwszy z nich jest aminokwasowym neuroprzekaźnikiem o wzorze sumarycznym C4H9NO2, opisanym jako „GABA”. Jego obecność w centralnym układzie nerwowym redukuje tempo przekazywania impulsów nerwowych, zmniejszając tym samym napięcia, uczucie niepokoju czy strachu, powoduje obniżenie ciśnienia krwi do wartości poniżej 120/80 i może zainicjować stan głębokiej relaksacji przez oczyszczenie umysłu ze zbędnych myśli. Drugi ważny związek to serotonina, która między innymi wpływa na metabolizm jelitowo-żołądkowy, stabilizuje nastrój, reguluje cykl dobowy oraz odpowiada za równowagę między oddechem a biciem serca. Doświadczenia przeprowadzone na ludziach cierpiących na chorobę Alzheimera udowodniły, że u pacjentów obserwujących choćby przez krótki czas  poruszające się w wodzie ryby apetyt wzrastał średnio o 12 procent, dzięki czemu chorzy mogli przybrać na wadze (co jest w przypadku tej choroby bardzo trudnym zadaniem), a co najważniejsze – poprawiała się ich aktywność mentalna. Następny związek to dopamina, zwana hormonem szczęścia, która jest odpowiedzialna za koordynację i napięcie mięśni oraz działa kompleksowo na układ krążenia. I w końcu anandamid, zwany endogennym kannabidoidem, który jako antydepresant jest odpowiedzialny nie tylko za redukcję stresu, ale też za pamięć, motywację, a ponadto – co udowodniono w innych badaniach – hamuje rozwój komórek rakowych.

Naukowcy z oddziału ortopedii dziecięcej paryskiego Hôpital Armand-Trousseau dowiedli w swoich badaniach, że już dziesięciominutowa obserwacja akwarium podnosi próg odczuwania bólu o około 20 procent, trzydziestominutowa – o ponad 40 procent, co ważne stan ten utrzymuje się dość długo jeszcze po zaprzestaniu obserwacji. Dlatego też aż 96 procent pacjentów klinik dentystycznych, którym umożliwiono obserwację życia w akwarium w oczekiwaniu na zabieg, nie tylko odczuwa wyraźny spadek podenerwowania, a także czuje ulgę po zastosowaniu słabszych środków przeciwbólowych.


Relaksująca moc akwarium jest tak dobrze znana, że w krajach anglosaskich powstał już termin aquarium therapy. Chcąc być fair, przyznajmy, że inne formy terapii  z wykorzystaniem zwierząt (jak choćby kynoterapia/dogoterapia czy hipoterapia) są bez wątpienia jednakowo bądź nawet bardziej efektywnymi metodami, trzeba jednak jasno podkreślić, że terapia z wykorzystaniem akwarium ma nieporównywalnie szerszy wachlarz wykorzystania – przede wszystkim ze względu na aspekt higieniczny. Żadna z innych metod terapii z udziałem zwierząt nie może być stosowana w ośrodkach medycznych, tymczasem w wielu gabinetach dentystycznych czy poczekalniach klinik pediatrycznych w krajach Europy Zachodniej i USA stoją duże akwaria, by odwrócić uwagę małych pacjentów od nadchodzącego zabiegu i zapobiec kumulacji stresu. Akwarium w poczekalni stało się tak popularne w branży dentystycznej w Ameryce Północnej, iż obecnie kliniki prześcigają się w coraz to piękniejszych aranżacjach rafowych w walce o małego klienta. Dr Joe Vitagliano, szef kliniki Vitagliano Orthodontics na Long Island, poszedł w swej walce o pacjenta o krok dalej i poprosił ekipę Acrylic Tank Manufacturers, znanych z popularnego program Tanked, o postawienie w poczekalni rekinarium. Zresztą nie tylko pacjenci odczuwają komfort z obcowaniem z życiem wodnym, personel tych ośrodków także podkreśla, że obecność zbiornika przynosi im dwojakie korzyści. Po pierwsze, sami mogą się zrelaksować, po drugie, co też dowodzą badania, w ośrodkach z akwariami odnotowuje się znacząco niższy stopień agresji werbalnej na linii pacjent – personel.

Zagłębiając się dalej w temat, nie można pominąć kolejnego ważnego aspektu przemawiającego na korzyść terapii z pomocą akwarium, jakim są fobie, będące zmorą zarówno dzieci, jak i dorosłych mieszkańców miast, a ostatnimi czasy także osób zamieszkałych na terenach niezurbanizowanych. Nie mając codziennego kontaktu ze zwierzętami, wiele osób coraz częściej boi się konia, psa czy choćby kota, nie wykazując strachu w obecności bądź co bądź odizolowanych szybą zbiornika ryb czy bezkręgowców. Akwarium i jego mieszkańcy mogą więc stanowić ogniwo, łączące człowieka ze naturą i pozwalające „oswoić się” ze światem przyrody.

 Innym, nie mniej ważnym aspektem w naszym zurbanizowanym świecie i zanieczyszczonym środowisku, są alergie. Sierść kota, psa czy konia wykazuje właściwości alergizujące, które dotykają spory odsetek ludzkości i są o tyle uciążliwe, że do wywołania objawów nie wymagają nawet bezpośredniego kontaktu ze zwierzęciem. Często wystarczy podróż autem, którym wcześniej podróżował pies, wystarczy, by alergia dała o sobie znać. W przypadku akwarium – owszem, znana jest alergia na wodę, jednak jest to schorzenie niezwykle rzadkie, przy czym do wywołania objawów potrzebny jest bezpośredni kontakt z wodą. Podziwianie podwodnego świata zza szyby nawet ludziom dotkniętym tym schorzeniem na pewno nie zaszkodzi.


Terapeutyczne aspekty akwarystyki nie mogły umknąć uwadze armii amerykańskiej, która w swych klinikach dla weteranów z zespołem stresu pourazowego (ang. Post-traumatic Stress Disorder – PTSD), między innymi w klinice w San Jose, wykorzystuje w tych celach wielkie zbiorniki akwariowe między innymi z dużymi pielęgnicami. Wątek weteranów wojennych przewija się często na amerykańskich forach akwarystycznych i z relacji autorów wynika jednoznacznie, że posiadanie akwarium było jednym z ważniejszych czynników przyczyniających się do powrotu do normalności i do redukcji skutków PTSD. Jako zupełnie wolny wątek pozwolę sobie dopisać, że znam przynajmniej jedną osobę, u której stwierdzono silny syndrom pourazowy (weteran wojenny US Army) z nawracającymi myślami samobójczymi i która przyznała wprost, że od samobójstwa odwiodła ją odpowiedzialność za zwierzęta żyjące w domowym akwarium.

Warto napomknąć też o uspokajającej roli, jaką pełni akwarystyka w terapiach dzieci z ADHD. Pływające ryby i magia kolorów są w stanie przyciągnąć uwagę dziecka, a wówczas wspomniany już wyżej neuroprzekaźnik „GABA” blokuje wysoki poziom adreanaliny i hamuje tempo przekazywania impulsów nerwowych, wpływając uspokajająco na dziecko.


Stres jest w obecnych czasach zjawiskiem powszechnym i nie da się go uniknąć. Jednym z czynników najbardziej nas stresujących jest praca. Permanentny stres zmienia się w dystres, wypala człowieka i prowadzi do depresji. Duże firmy, dbające o swoich pracowników inwestują w specjalne miejsca w pracy, w których pracownicy mogą się zrelaksować czy to aktywnie przez zabawę na specjalnych placach zabaw, czy pasywnie w specjalnych pokojach z wielkimi akwariami – jak to ma miejsce w centrali firmy Google w Zurichu. Ale takich rozwiązań nie trzeba szukać daleko w świecie. Aby poprawić komfort pracy, w Rzeszowskim Centrum Powiadomienia Ratunkowego uruchomiono ośmiusetlitrowy zbiornik roślinny. Co ważne, podjęcie decyzji o tej inwestycji poprzedziły konsultacje z psychologiem, zakończone jego pozytywną opinią.

Jako podsumowanie moich powyższych przemyśleń przychodzą mi do głowy słowa, którymi promuje akwarystykę Heiko Bleher: „Akwarystyka to najpiękniejsze i najbardziej edukacyjne hobby świata”. Mam wrażenie, że mogę dopisać do tej mądrej sentencji następujące zdanie: „Jedno z niewielu zamiłowań, które w pędzie życia pozwala nam się kompletnie odstresować”.


Jestem związany mocno z branżą akwarystyczną i przyznaję bez bicia, co pewnie wielu z was, szanowni czytelnicy, podejrzewa, że jest to moje źródło utrzymania. Nie chcę się jednak w tym tekście identyfikować jako „człowiek z branży”, nie zamierzam reklamować własnej firmy, jestem zwolennikiem „małych ojczyzn”, czyli działalności lokalnych. Chciałbym natomiast, by ten artykuł został potraktowany jako przemyślenia powstałe z pasji, nie w celu zarobkowym. Jestem pasjonatem, który z chęcią bez gratyfikacji pieniężnej pojedzie do szkoły podstawowej, gimnazjum czy liceum, aby opowiadać o biologii ryb czy bezkręgowców, który bez chęci zysku odpowiada na pytania i angażuje się w akcje akwarystyczne, kosztem weekendów z własną rodziną, którego wakacje za granicą polegają na odwiedzeniu wszystkich oceanariów i sklepów akwarystycznych w rejonie, w którym aktualnie przebywa, nawet za cenę utraty szansy zobaczenia zabytków czy obiektów kultury. Moim marzeniem jest, aby ten artykuł zapoczątkował dyskusję w ramach poruszonej tematyki. Jako dyskusję rozumiem też krytykę i kontrargumenty. Absolutnie nie stawiam swoich tez jako pewniki. Są to luźne przemyślenia wynikające z osobistych obserwacji.

Nie ukrywam, że temat nie został wyczerpany. W tym krótkim opracowaniu tematu skupiłem się bardziej na podsumowaniu roli akwariów w aspekcie stricte terapeutycznym, pomijając celowo na przykład aspekty edukacyjne. Ale przyznaję, że coraz częściej zastanawiam się nad potrzebą tekstu poświęconego właśnie edukacyjnemu wymiarowi posiadania czy choćby obserwowania akwarium. Wiele sygnałów potwierdza, że moje plany są sensowne, jednak to od was, szanowni czytelnicy, będzie zależało, czy schowam własne przemyślenia „do szuflady”, czy też chcielibyście dalej czytać moje spekulacje.

Opublikowano drukiem w Magazynie Akwarium nr 1/2017 (161).
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sprawdź również
Close
Back to top button